ROZDZIAŁ VIII
Jest trochę dłuższy niż ostatni. Dzisiaj jeszcze zacznę pisać oddzielne opowiadanie o Klausie i Katherine.
- A czemu sam go nie
znajdziesz? Przecież to twój brat.
- Ponieważ on mnie unika i
trudniej go znaleźć nawet w tym mieście.
- Pokłóciliście się?
- Tak jakby.
Po tym dialogu Elena i Jeremy wyjechali spod domu
Salvatorów.
Damon dostał znowu w nogę, lecz tym razem w lewą. Katherine
podeszła do niego i powiedziała mu do ucha:
- Nigdy więcej nie zadzieraj
z Kolem, bo nie chcę cię już krzywdzić – wydawało się, że mówiła to ciepło, z
uczuciem.
Wyjęła dwa kołki, które do tej pory tkwiły w jego ciele.
Zagoiły się po dwóch minutach i zostały tylko średniej wielkości dziury w
ubraniu oraz zaschnięta krew. Po chwili Damon się odezwał podobnym tonem:
- To czemu mnie teraz krzywdzisz?
- Bo jestem z Kolem… i go
kocham.
Przerwali rozmowę, gdyż Kol podszedł do nich.
- To co teraz?
- Werbena – zaproponował
Damon.
- Skoro chcesz…
- A ile będzie to jeszcze
trwać? – zapytał zmęczony.
- Hmm… Zobaczymy. Werbena,
lapis-lazuli i niespodzianka.
- Niespodzianka? –
zaniepokoiła się Katerina.
- Tak. Rebekah pomoże.
- Myślałem, że twoja siostrzyczka
się w to nie bawi.
- Ona tylko spełnia moją małą
prośbę – powiedział uśmiechnięty.
- Ciekawe jaką – mamrotał
Damon.
Dla Damona oznaczało to tylko dłuższe tortury. Wcześniej
mógł wybrać tortury lub bycie posłusznym pierwotnemu. Nie wyobrażał sobie, że
ma być zahipnotyzowany. Nie znosił nawet myśli o tym.
Czuł tylko ręce, ale to za mało, żeby się wydostać. Stracił
za dużo krwi. Rebekah miała przybyć niewiadomo kiedy, ale wiadomo, że Kol kazał
jej coś przekazać. Ale pytanie ‘Co?’ Nawet Katherine Pierce o nie wiedziała.
- Zastanawiasz, co cię czeka?
– zapytał znienacka Kol. Damon nie odpowiedział. – Niepotrzebnie wkurzyłeś
pierwotnego… a raczej mnie. Moje rodzeństwo tak ostro nie reaguje.
- Zauważyłem – wysapał. –
Zacznij w końcu, bo chcę się już napić whisky i krwi.
- Whisky i krwi, powiadasz. Hmm…
Kath daj mu trochę whisky – powiedział wskazując szafkę obok drzwi.
Była tam, trochę okurzona, ale ważne, że była. Katerina
nalała idealnie 1/3 szklanki, która znajdowała się razem z alkoholem.
- Proszę – powiedziała Kath.
- Dziękuję kochana. Uwolnisz go jeszcze? Musi się jakoś napić, a i tak nie ma sił, by stąd uciec.
- Nie ma sprawy.
Katherine błyskawicznie podbiegła do Damona i rozwiązała mu
najpierw nogi, a następnie ręce. Gdy tylko go uwolniła, potarł swoje nadgarstki
i usiadł na krześle, które podsunął mu Kol, jakby tego nie zrobił upadłby na
podłogę.
- Masz – powiedział pierwotny
podając mu szklankę z whisky.
Damon bez wahania wypił całą zawartość szklanki, lecz po
chwili wypluł wszystko, krzycząc.
- Werbena!!
- Naiwny Damon – powiedział
tylko, gdy zauważył, że skręca się z bólu i spada z krzesła. – To jest początek
zabawy.
Nic nie odpowiedział, a Kath stała tylko obserwując Damona.
‘Może było jej go żal?’ – pomyślał Kol, lecz po chwili dodał sobie w myślach: ‘
Nie… ona taka nie jest’. Został przy tej drugiej opcji.
- Gardło parzy? – dodał już
na głos.
Damon jeszcze nic nie mógł powiedzieć. Trzymał się nadal za
gardło, Kol potraktował to jako ‘tak’.
- Widzisz?
- Co mam widzieć? – wyjąkał.
- Masz widzieć, a raczej
wiedzieć jak czuję się każda istota, której wyrządziłeś krzywdę.
- Tylko o to ci chodzi –
zapytał krzywo uśmiechnięty i zmęczony Damon.
- Szczerze? Chciałem się
pobawić, a ty akurat zaatakowałeś mnie kijem. Mam powód.
- Aaaa… Czyli z nudów to
robisz?
- Też…
- Jeszcze zemsta – dokończyła
Katherine.
- Jedźmy pierw do Mystic
Grilla – zaproponował Jeremy.
- Dobra, a później zostawimy
auto i poszukamy pieszo.
Zapadła cisza, które w końcu przerwał Jer.
- Po co my to robimy? Przecież
nie cierpimy go… Wiem, że to Stefana brat, ale mógł uważać.
- Kol mógłby ci coś zrobić, a
Damon przyjechał… - nie dokończyła.
- Przyjechał… ale z jakiego
powodu?
- Nie wiem. Może kogoś tam
szukał?
- Nie mam pojęcia. Kiedy
będzie po wszystkim zapytamy mu się.
Byli na miejscu. Wysiedli z samochodu i ruszyli w stronę
Mystic Grilla. Na ulicach nie było żadnego ruchu. Weszli do budynku.
- Elena! Jeremy!? Wróciłeś? –
przywitał ich Matt.
- Hej! Tak Jeremy wrócił.
- Hej! Przecież dzisiaj już
tu byłem. Nie pamiętasz? – zdziwił się Jer.
Wszyscy popatrzeli na siebie. Nikt nic nie rozumiał.
- Kiedy byłeś? – zapytała
Elena.
- Przed otwarciem baru.
- Co robiłeś przed otwarciem?
- Hmm… Obudziłem się na ziemi
pod ścianą. Nikogo nie było, ale drzwi były otwarte.
- Kol – powiedziało
rodzeństwo równocześnie.
- Czemu nic nie pamiętam?
Kol? Pierwotny… - już się domyślał.
- Pewnie chciał wiedzieć,
gdzie jest Damon.
- Możliwe – potwierdziła
Elena. – Jeremy, co mówiłeś Mattowi?
- Że wróciłem wcześniej… Nic
takiego.
- Mówiłeś, gdzie jest Damon?
- Nie, nawet nie wiedziałem –
odparł.
- Czyli nic się nie
dowiedzieli – oznajmiła.
- Oni? Kol i kto?
- Katherine – odpowiedział
szybko Jaremy,
- Nie mogli mnie ugryźć…
- Ale mogli skrzywdzić w inny
sposób. Miałeś, coś poszarpane?
- Mam fartuch i spodnie
podziurawione, ale przypaliłem fartuch i spodnie też się trochę… - nie zdążył
dokończyć.
- To oni. Masz oparzenie?
- Nie…
- Musieli ci coś zrobić, ale
ktoś z nich nakarmił cię krwią. Uważaj na siebie.
- O co? – dopytywała się
Caroline.
- Sprawy rodzinne.
- Wiesz gdzie może być Klaus?
- A skąd wiesz, że jest w
Mystic Falls? – zapytała.
- Mam tu przyjaciela, widział
go w pobliżu…
- Mam pomysł – przerwał
Stefan.
- Chętnie posłucham.
- Caroline niech do niego
zadzwoni.
- Wyczuje moją obecność.
- Nie będzie nas. Napisz
list, a Caroline go przekaże – powiedział zadowolony i uśmiechnięty Stefcio.
- Niech przyjdzie do ciebie
–zwrócił się do Caroline. – Został już tam zaproszony.
- Pod jakim pretekstem do
niego zadzwonię?
- Wymyślisz coś. W końcu
jesteś Caroline Forbes.
Uśmiechnęła się, ale nie myślała, że jej się to uda. Wzięła
telefon, wykręciła numer do Klausa i zadzwoniła.
- Klaus?
- Caroline. Słucham cię
kochana.
- Chciałam się z tobą
spotkać.
- W jakiej sprawie? –
zapytał.
- Dowiesz się. Chyba, że nie
masz ochoty – powiedziała udając smutną.
- Dla ciebie zawsze mam czas.
Powiedz tylko kiedy i gdzie.
- Najlepiej dzisiaj, tak za
godzinę u mnie.
- Zjawię się na pewno. Do
zobaczenia.
- Do zobaczenia – skończyła i
odłączyła się.
Elijah patrzał na nich trochę zdziwiony, ale próbował tego
nie ukazywać.
- Mam godzinę, żeby napisać
list. Może napiszę go u ciebie Stefanie? – zapytał uprzejmie.
- Oczywiście.
Cała trójka weszła do domu Salvatorów.
- Napiszę jeszcze do Eleny – oznajmił Stefan. Tu macie moje rysunki, nie są za ładne, nie umiem rysować ;p
Elena |
Katherine |
Ocencie i rozdział i rysunki ;)
Pozdrawiam czytelników ;**