piątek, 27 września 2013

ROZDZIAŁ XX



- Jak się czujesz?
- Dobrze, dzięki…
- No to na czym skończyłyśmy? – wtrąciła się Katherine.
- Mówiłyście, że jest lekarstwo na ugryzienie wilkołaka…
- Tak, ale nie ufamy ci jeszcze do końca.
- No tak…
- To może najpierw pokażesz nam, co umiesz? – zapytała Kath.
- Tutaj? – zapytała oburzona Jessica. – Wolałabym gdzieś indziej…
         Jej oczy są niebieskie i widać w nich przerażenie. Bała się, ale czego?


- Nie. Może u mnie? Kola nie ma w domu, możemy iść – zaproponowała.
- Mówicie poważnie? – zapytała Caroline. Czyżby też się przestraszyła?
- Wyglądacie, jakbyście się bały – dodała Kath, wstając. – Dalej, chodźcie.
- Ja się nie boję. Po prostu dziwię się, że ty nas zapraszasz – w głosie Caroline było można usłyszeć niepokój.
- Nie potrzebujecie zaproszenia, w ogóle, jestem wszędzie, gdzie się coś dzieje – uśmiechnęła się szeroko, zadowolona ze swojej wypowiedzi.
- Nie ugryzę…
         Dziewczyny spojrzały po kolei na siebie i pokiwały głowami.
- No dobra – odparła Bonnie.
         Wszystkie wstały i wyszły. Na zewnątrz czuć było lekki wiaterek. Było przyjemnie, chociaż słońce nadal grzało. Szły spacerkiem, chociaż było widać, że Kath chciała jak najszybciej znaleźć się w domu. Po dziesięciu minutach stały już przed drzwiami domu Katherine i Kola.
- Więc tutaj mieszkasz – szepnęła Elena.
- Yhym. Skromny, jak na mnie, wiem, ale… - nie dokończyła.
- Nie jest źle – dodała Caroline.
         Kath wyciągnęła klucze z torebki i o włożyła jeden z nich do zamka. Przekręciła go dwa razy i otworzyła drzwi.
- Wejdźcie – zaprosiła je.
         Gdy weszły do środka, Pierce zaprowadziła je do salonu.
- Chcecie coś do picia? Mam krew, whisky i inne napoje – oznajmiła, wchodząc do kuchni.
- Krew? – zapytała przerażona Jessica.
- Co w tym dziwnego, przecież jestem wampirzycą, Kol też.
- No tak… Prawie zapomniałam, że istnieją wampiry, wilkołaki i inne stworzenia nadprzyrodzone.
         Na te słowa Katherine uśmiechnęła się podstępnie.
Jessica
- Ja poproszę krew – wtrąciła się Caroline.
- Ja sok – dodała Elena.
- Dobra… Jessica, Bonnie?
- Ja, dziękuję – odparła nieufna czarownica.
- To ja wezmę sok.
- Mam tylko jabłkowy. Może być?
         Jessica i Elena pokiwały twierdząco głowami. Kath wyciągnęła cztery kubki. Do dwóch nalała sok jabłkowy, a do reszty krew z woreczka, który wcześniej wyciągnęła z lodówki. Kiedy już wszystkim nalała, wzięła po dwa kubki w jedną rękę i zaniosła do salonu. Położyła na stół, przy który wszyscy oprócz niej siedzieli.
- To, co nam pokażesz? – zapytała ciekawska Pierce.
- Niech pokaże, to co umie. Bez oszustw.
- Ja umiem grać czysto. Tylko Bonnie, ty też coś później pokażesz.
- To może bitwa czarownic? – zaproponowała brunetka chwytając kubek z krwią.
- Katherine! – krzyknęła Elena, która do tej pory milczała.
- Elena, wiem, że chcesz mnie chronić, ale umiem siebie obronić.
- I tak Bonnie, by wygrała – dodała Caroline, pewna siebie.
- Co to za pewność? – zapytała się oburzona Jessica.
- Bonnie ma większe doświadczenie – Caroline nie dała za wygraną.
- A skąd wiesz, jakie ja mam? Przecież mnie nie znasz.
- Dziewczyny przestańcie! – przerwała Bonnie.
         Zapadła cisza.
- A było tak ciekawie – szepnęła do siebie Katherine.
- Ja jestem za bitwą – oznajmiła, nadal zdenerwowana Jessica.
- A ja nie. To jest bezsensowne.
- Mi się nie wydaję – oznajmiła, a następnie wymamrotała coś pod nosem, jakieś słowa, których nikt prawie nie rozumie. Było to zaklęcie.
                   Jessica miała zamknięte oczy, a ręku wykonała gest w stronę stołu. Blondynka wstała i odsunęła się. Nagle stół ruszył w stronę Eleny, Caroline i Bonnie. Katherine  już dawno stała, bo wiedziała, że coś się wydarzy.
         Caroline szybko chwyciła Elenę i wyszła zza stołu wampirzym tempem. Wiedziała, że to jej wina, ale też wiedziała, że Bonnie sobie poradzi. Miała rację.
         Bonnie w ostatniej chwili zrobiła podobny ruch, jak Jessica, a stół się zatrzymał.
- Tylko na tyle cię stać – zapytała się ciemnowłosa czarownica i ledwo, co okręciła rękę patrząc na Jessicę, a przeciwniczka już była przygnieciona do ściany.
         Oczy blondynki paliły się ze złości. Zaczęła się śmiać histerycznie i wymówiła jakieś inne zaklęcie. Wtedy Elena zawisła w powietrzu.
- Niezła jest – powiedziała Kath do Bonnie.
- I tak mało.
         Bonnie opuściła rękę i Jessica spadła na półkę. Elena także spadła, ale Caroline zdążyła ją złapać.
- Jeśli to była cała twoja moc, to przykro mi… - skierowała się do Jessici.
- Mam jeszcze asa w rękawie – szepnęła i popatrzyła na Katherine.
         Wampirzyca chwyciła się za gardło, później za brzuch.
- Coś ty zrobiła?  - zapytała z niedowierzaniem Bonnie.
- Tajemnica.
         Bonnie wiedziała, że to nie jest czar, który ona wykonuje na wampirach. Było to coś innego.
- Kath, jak się czujesz? – zapytała Caroline bez troski w głosie.
- Werbena… - wymamrotała.
         Wszyscy nagle zrozumieli, co Jessica mogła zrobić Kath. Mogła zaczarować samą siebie. Miała w sobie werbenę, której „nie miała”. Pierce piła jej krew. Nie czuła werbeny. Teraz czuję ją, jakby dopiero teraz wypiła krew wymieszaną z werbeną.
         Wtedy niespodziewanie do domu wszedł Kol. Był uśmiechnięty, jednak kiedy zobaczył swoją ukochaną leżącą na ziemi i zwijającą się z bólu, jego wyraz twarzy zmienił się.  Podbiegł do niej i zaczął krzyczeć:
- Kto to zrobił!?
         Wszyscy spojrzeli na Jessicę, która leżała na podłodze, patrząc na Kath i Kola.
- Pożałujesz tego! – pierwotny szybko podszedł do blondynki, wziął ją za gardło i przygniótł ją do tej samej ściany, co Bonnie wcześniej.
         Druga czarownica przybliżyła się do Kath i wymówiła zaklęcie.
- Bonnie zrób coś! – krzyknął Kol.
- Nie mogę, jej pomóc, tylko ona może – odparła wskazując Jessicę.
         Pierwotny nie puścił jej jeszcze, już chciał ją zabić, ale przeszkodził mu w tym, jego brat – Elijah.
- Mieliśmy umowę, bracie.
- Zobacz, co zrobiła Katherine.
         Oboje spojrzeli na Kath. Wciąż zwijała się z bólu.
- Jessica, zrób coś, bo Kol cię zabije.
         Kol puścił ją i wskazał Pierce.
- Pomóż jej.
         Blondynka przewróciła oczami i powiedziała zaklęcie. Po chwili Kath tylko szybko oddychała. Kol podbiegł do ukochanej i wziął ją w objęcia.
         Położył ją na kanapie i przysiadł się koło niej.
- Co tutaj się działo do cholery!?
- Jessica chciała urządzić bitwę czarownic. Zaczęła. Ja nie chciałam, ale musiałam się obronić.
- A Katherine?
- Ona nic nie zrobiła. A Jessica chciała wykorzystać to, że twoja dziewczyna karmiła się nią.
- Karmiłaś się Jessicą?! – zapytał z oburzeniem Elijah.
- Sama chciałam – oznajmiła uśmiechnięta blondynka.
- Czemu mnie nie słuchasz?
- Niech się zastanowię… Po co? Nie jesteś moim ojcem.
- Możecie mi wytłumaczyć, o co tutaj do cholery chodzi? – zapytała się Katherine.
- Później ci wytłumaczę, o co chodzi.
- Zawarliśmy umowę, Kol.
- Nie widzisz, do czego już doszło, Elijah?
- Rób, co chcesz. A ty – skierował się do Jessici. – Uważaj, co robisz.
- Lepiej będzie, jak już pójdziemy – powiedziała Elena.
- Racja – dodała Bonnie.
         Wyszły bez pożegnania. No tak. Przecież nie lubiły Kath, a Kola nie znali tak dokładnie jak ona.
- Zostaliśmy sami. Powiesz mi, o co chodzi?
- Najpierw napij się. Nie za dobrze wyglądasz – Kol sięgnął po kubek i podał ukochanej.
- Kol. To jest sok jabłkowy – powiedziała, po czym uśmiechnęła się szeroko.
- Oops.
         Kiedy sięgnął po następny kubek, upewnił się, czy jest w nim krew. Była.
- Proszę.
- Dzięki. Wiesz, co?
- Hmm?
- Wkurzyła mnie ta Jessica. Następna suka.
- Z tym się z tobą zgadzam. Nie miała prawa cię skrzywdzić.
- Dobrze, że przyszedłeś. Pomogłeś mi. Nie wiedziałam, że Jessica umie aż tak czarować.
- Ja też nie. Na początku myślałem, że to Bonnie, ale zobaczyłem, jak na ciebie patrzy.
- Jak?
- Na pewno cię nie żałowała, ale patrzyła tak krzywo, jakby nie mogła nic zrobić. Może myślała po prostu, jak Jessica to zrobiła.
- Pewnie się cieszyła, jak cierpiałam. Sama lubię zadawać ból komuś, tylko że ja jestem wampirem.
- Wróćmy później do tego tematu, dobrze? – zapytał Kol, gładząc policzko swoją dłonią.
- Niech będzie. Teraz mi powiedz, co tutaj robił Elijah i o jaką umowę chodzi.
         Kol westchnął i zaczął:
- W tej umowie chodziło o to, żeby wypróbować Jessicę jako czarownicę.
- Ona jest czarownicą – dodała Kath.
- No, nie do końca. Dokładniej to jedna z czarownic obdarzyła ją mocą, jak była mała. To spowodowało, że umie używać zaklęć.
- I co?
- Mieliśmy ją chronić i zawrzeć z nią sojusz. Wiesz Bonnie za nami nie przepada, a Jessica byłaby dobrą czarownicą, jakbyśmy ją potrenowali.
- O co konkretnie chodzi?
- Potrzebujemy pomocy czarownic.
- Co się stało? – Katherine nie przestawała zadawać pytań.
- Nie wiem, jak to powiedzieć…
- Prosto z mostu.
- Esther chce cię zabić.
- Esther?! Przecież ona nie żyje!
- Właśnie o to chodzi, że ktoś ją ożywił.
- Cholera! Już wiem po kim masz chęć zemsty.
- No tak… Zabiłaś ją, a ona chce zabić ciebie.
- Czyli po prostu umowa mówiła o tym, żeby mnie chronić?
- Mniej więcej. Mieliśmy jakoś nauczyć czarów Jessicę, żeby chroniła ciebie, a my byśmy ją zamienili w wampira. Taka była umowa, ale chyba ją zerwałem. Jak widziałem, że cierpisz przez Jessicę…
- Rozumiem… Na twoim miejscu zrobiłabym to samo. Poradzimy sobie… A dlaczego Elijah tak się oburzył, jak usłyszał, że karmiłam się nią.
- Ponieważ powiedział Jessice, że ty o wszystkim wiesz. Ona pomyślała, że w końcu ją zabijesz, więc ona tobie zrobiła krzywdę.
         Zamilkli. W końcu Kol wziął Katherine w swoje ramiona i pozwolił jej zasnąć. On także po chwili zasnął.
         Obudzili się niemal równocześnie, równocześnie to przez dzwonek do drzwi.
- Kol, otwórz ty – powiedziała wstając i poprawiając włosy.
- Okej.
         Pierwotny wstał i poszedł otworzyć drzwi. Był to Klaus.
- Witaj Kol.
- Klaus. 


__________

No w końcu skończyłam :D 
Mam nadzieję, że opłacało wam się tyle czekać na ten rozdział ;** 
Piszcie w komentarzach jak wam się podoba. Przyjmę wszelką krytykę. Jak będziecie mieli jakieś pomysły, czekam na propozycje <3 Co tutaj więcej pisać? ;)
Pozdrawiam wszystkich ;*

czwartek, 12 września 2013

ROZDZIAŁ XIX



- To zostałam sama – powiedziała do siebie.
         Po kilku minutach przypomniała sobie, że musi iść na zakupy z swoim sobowtórem, dwoma czarownicami i z wampirzycą, która ją wkurzała. Spojrzała odruchowo na zegarek. Była 9:45. Poszła do łazienki się przygotować. Wyszła uczesana, tak jak zwykle, ubrana w fioletową bluzkę na ramkach z dekoltem oraz czarne obcisłe dżinsy. Na szyi miała naszyjnik, a do wyjścia uszykowała świetną torebkę. Buty ubrała czarne, jak zawsze. Do tego bransoletka z lapis-lazuli, chroniąca ją przed słońcem. Ze starej torby wyciągnęła jeszcze portfel z pieniędzmi. Rzadko wydawała pieniądze, nie były jej albowiem potrzebne.
         Wyszła dziesięć minut przed czasem. Nie zamierzała tam dojść w wampirzym tempie, wręcz przeciwnie, chciała iść sobie spacerkiem. Gdy doszła na miejsce, była tylko Jessica. Szła jeszcze wolniej, jednak to nic nie dało, gdyż jak czarownica ją zauważyła, skierowała się w jej stronę. Spotkały się na chodniku, po drugiej stronie Grillu Baru.
- Hej, Katherine.
- Hej. Nie ma jeszcze dziewczyn?
- Nie, ale myślę, że zaraz powinny tu być – Jessica ubrała się w letnią sukienkę do kolan. Co prawda zbliżała się już jesień, ale ten dzień był wyjątkowo ciepły.
         W tej samej chwili zza rogu wyszły trzy przyjaciółki. Były to Bonnie, Elena i Caroline. Kiedy zobaczyły, że Jessica i Kath już na nie czekają przyśpieszyły kroku. Wszystkie trzy były ubrane letnio. Temperatura mogła przekraczać 20 stopni.
         Dziewczyny przywitały się słowem „cześć”. Postanowiły wejść najpierw do sklepu z butami. Tam ostatnio Kath z Caroline niefortunnie się spotkały. Kiedy wchodziły do tamtego sklepu, Pierce odruchowo spojrzała na Caroline. Blondynka także na nią spojrzała, ale później szybko odwróciła wzrok.
- Pomóc? – zapytał żeński głos.
         Nie była to ta sama sprzedawczyni, co ostatnio. Ta miała czarne włosy splecione w warkocz, duże zielone, kocie oczy oraz szczupły mały nosek. Prezentowała się świetnie. Uśmiechała się szeroko, jakby miała zaraz dostać wielki prezent.
- Ja potrzebowałabym jakiś butów na jesień. Może na korku. Przydałoby mi się parę centymetrów więcej – odparła Bonnie.
- Racja. Nie jest pani za wysoka… Zaraz coś dla pani znajdę. Jaki ma pani rozmiar?
- Trzydzieści osiem.
- Dobrze – powiedziała zbliżając się do nich. Obróciła się jednak w stronę butów wystawionych po lewej stronie czarownicy.
         Kath natomiast obróciła się w prawo i postanowiła sama poszukać butów. W jej ślady poszła Jessica, która obeszła pracownicę i ukucnęła obok niej, szukając butów w jej rozmiarze. Elena natomiast stała przy Bonnie.
- O… Znalazłam. Miałam zamiar sobie sama kupić, ale nie ma mojego rozmiaru. – oznajmiła, pokazując czarne buty na obcasie, które sięgały za kostkę i miały ćwieki z tyłu buta.
- Ile one kosztują? – zapytała.
- Są akurat po przecenie 90 zł.
- Jak teraz będą mi dobre, to biorę – dodała i wzięła buty z rąk sprzedawczyni.
         Na środku sklepu znajdowały się dwie pufy. Bonnie usiadła na jednej i przymierzała buty. Były jej idealne. Wstała i przeszła kilka kroków.
- Są świetne. Poproszę je – powiedziała zadowolona i znów założyła swoje stare buty.
- Już pakuję.
         Czarownica zapłaciła i wzięła nowo zakupione buty.
- Dla pani też coś poszukać?
- Nie, dziękuję… Butów mam wystarczająco dużo – odparła Elena.
- A dla pań?- skierowała pytanie do Kath i Jessica.
- Dla mnie mogą być te – powiedziała Jessica, pokazując buty na niskim korku.
- Dobrze. Poproszę 85 zł
- Już daję.
         Kath i Elena nie kupiły w tym sklepie nic. Chodziły po sklepach ciuchami, biżuterią i butami. Kiedy wyszły z ostatniego sklepu, każda z nich miała przynajmniej dwie torby. Caroline i Kath miały najwięcej, czyli po pięć. Jessica i Bonnie miały po trzy, a Elena miała dwie. Każde miały po jednej parze butów.
         W drodze powrotnej dużo rozmawiały:
- Znasz tutaj kogoś oprócz nas? – zapytała Bonnie.
- Oprócz Elijah i was? Na razie nie… Zamierzam to zmienić.
- Zapisałaś się do szkoły już? – zadała pytanie Elena.
- Przyjęli mnie. Może będę z wami w klasie?
- Myślałam, że teraz idziesz na studia.
- Miałam iść, ale się chcę dowiedzieć więcej. Chcę tutaj dłużej pobyć, a wyjeżdżając na studia, większość czasu będę za Mystic Falls. Chociaż jeden rok. A ty Katherine? Idziesz do szkoły?
- Ja? Nie – wykrzywiła się i dodała: - Ja chodziłam do innej szkoły w innym mieście. Miałam nauki o rok mniej niż Elena.
- Aaaa – powiedziała.
- Dużo wakacji nie zostało. Za tydzień do szkoły, wierzycie? – dodała Caroline.
- Rok nauki tutaj i później na studia… - wymamrotała Elena.
- Jak ten czas szybko mija… A skąd znacie Elijah? – zapytała Jessica.
- To brat mojego chłopaka. Znamy ich już dość długo. Znaczy ja o parę lat dłużej – oznajmiła Katherine. - Wspominał ci o Kolu?
- Tak… Wspominał mi też, że jego rodzice i jeden z braci zginęli w wypadku samochodowym. Jak on miał na imię? Na F.
- Finn – dokończyły równocześnie dziewczyny przechodząc przez park obok Mystic Grilla.
- Chodźmy do baru. Zjemy sobie coś – zaproponowała Bonnie.
- Niech będzie.
         Szły nadal spacerkiem w stronę baru, milczały jednak. Kiedy weszły do środka wybrały sobie miejsce, przy jednym ze stolików. Dzisiaj pracował tam Matt. Jak zwykle miał na sobie fartuch. Kiedy zobaczył dziewczyny podszedł do nich i zaczął:
- Hej, dziewczyny.
- O, Matt – przywitała się z nim Caroline wstając i przytulając go. – Jessica to jest Matt, mój przyjaciel, Matt to jest Jessica.
         Jessica wstała i podała mu rękę.
- Miło cię poznać – dodał Donovan, chwytając jej rękę.
         Kiedy już zamówiły napoje i jakiś drobny posiłek, Matt poszedł do baru i złożył zamówienie.
- Wracając do rodzeństwa Elijah mówił ci jeszcze imiona pozostałego rodzeństwa? – zapytała Katherine.
- Tak. Był Finn, Kol, Rebekah i Klaus. To wszyscy…
- Zgadza się – potwierdziła Caroline.
- Caroline wy skąd znacie Elijah resztę?
- Z… imprez i takie przypadkowe… - oznajmiła Elena.
         Jessica zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc.
- Po prostu niektórych poznaliśmy na imprezie, resztę przypadkowo.
- A Elijah mówił ci kiedy się  zdarzył ten wypadek? – zapytała Kath.
- Tak… Około roku temu…
         Wypadek był zmyślony, ale data nie. Około roku temu zabili Finna.
- Znaliście Finna?
- Tak.
         Zza baru właśnie wyszedł Matt z tacą na której mieściły się trzy talerze z przekąską, a jeden talerz niósł w drugiej ręce.
- Proszę. Picie zaraz przyniosę. A jakiś sok? – zapytał, jak zwykle spokojnie, dając każdemu talerz ze sztućcami.
- Ja poproszę sok – oznajmiła Jessica.
- Ja nie chcę, dzięki – powiedziała Kath.
- To trzy szklanki soku?
- Tak – odparła Caroline.
- To już idę…
         Matt ponownie poszedł zza bar i wyciągnął szklanki.
- Masz tutaj rodzinę?
- Nie… niestety. Przyjechałam sama, wynajęłam małe mieszkanko.
- Aha.
         Wzięły za sztućce i zaczęły jeść podaną przekąskę. Była to sałatka z kawałkami mięsa.
         Zapadła krępująca cisza, którą po chwili przerwał Matt przynosząc zamawiany wcześniej sok.
- Proszę.
- Dzięki – powiedziały wszystkie trzy równocześnie.
- Nie ma za co – odparł i odszedł.
         Jessica razem z Caroline i Eleną wyciągnęły dłonie po szklanki. Kiedy dłoń Jessica znajdowała się około 15 cm od szklanki, szklanka przesunęła się sama, trafiając w sam środek dłoni.
- Co to było? – zapytała Elena.
         Wszystkie dziewczyny miały przez chwilę oczy jak orbity, z wyjątkiem Jessica oczywiście. Ona spuściła głowę i wymamrotała tylko pod nosem:
- Cholera!
- Jessica, co ty zrobiłaś? – zapytała Bonnie, udając zdziwioną.
         Jessica zastanowiła się i zaczęła:
- Bonnie, przecież wiem kim jesteś i ty wiesz kim jestem. Caroline, Kath też wiem, kim jesteście. Jedyna Elena jest tutaj człowiekiem, no i Matt.
- Oh.. Od kiedy wiesz, że jesteś…
- Od pół roku.
- Elijah wie?
- Oczywiście. A Elena wie o was?
- Pewnie… To nasza przyjaciółka – stwierdziła Caroline.
- Moja nie… Skoro wszystko się wydaje, to mówię, że Elena nie jest moją siostrą bliźniaczką tylko moim sobowtórem – oznajmiła stanowczo Katherine.
- Tego bym się nie domyśliła… Ale i tak dużo wiem. Wilkołaki też istnieją, znam zresztą jednego.
- A ja mam chłopaka wilkołaka?
- Serio? Nie zagrozi ci? Jak ugryzie?
- Już ugryzł… Ale go kocham. Nie musisz jeszcze znać lekarstwa. Nie możemy ci wyjawić wszystkiego, nie wiemy jakie masz zamiary.
- Podziwiam cię za odwagę, a zamiarów w ogóle nie mam…
- Skąd mamy to wiedzieć? Przecież nie możemy ci tak od razu zaufać – dodała Elena.
- No racja – dodała Jessica. – Też bym nie zaufała tak od razu…
- Wiecie co? Nie chcę się wtrącać, ale jestem spragniona… ale nie chcę odpuścić tej rozmowy. Możemy to przesunąć na później?
- Nie – odparła Bonnie.
- Ze mnie możesz się napić. Nigdy tego nie doświadczyłam – powiedziała Jessica.
- Serio? A nie bierzesz werbeny?
- Nie…
- To chodź do łazienki. Bonnie chodź z nami.
- Chętnie – odparła.
         Bonnie chciała przypilnować, żeby Kath nie zabiła Jessica. A Kath myślała odwrotnie. Chciała, …żeby Bonnie poszła z nimi, bo bała się, że Jessica coś jej zrobi.
         Poszły we trójkę do łazienki. Razem weszły także do jednej kabiny. Była ona duża, więc bez problemu zmieściły się.
- Trochę może boleć, ale staraj się nie krzyczeć i mnie nie zabić.
- To ty nie próbuj mnie zabić.
- Ja po to tutaj jestem – odezwała się czarownica.
- Gotowa? – zapytała Kath.
- Zawsze.
- Szyja czy nadgarstek?
- Nadgarstek. – odparła.
- Ok.
         Jessica podała Kath nadgarstek. Kły Pierce wbiły się w żyły. Jessica tylko jęknęła, ale odczuwała ból. Ale nie tylko. Poczuła też coś innego. Lepszego. Czuła wszystko. Krew płynęła teraz do ust Katherine. Była ciepła i smaczna, jak dla wampira lub wampirzycy. Smakowała słodko.
         Już po krótkim czasie Kath oderwała się od nadgarstka i oblizała wargi od krwi. Z ranek ciekła jeszcze krew.
- Już? Fajne uczucie. Przynajmniej dla mnie. Boli, ale nie tak mocno.
- Masz dobrą krew – oznajmiła Kath.
- Dzięki – szepnęła. – Umyję jeszcze rękę. Jeszcze trochę krwi leci.
- Yhym.
         Bonnie stała w milczeniu. Nie lubiła na to patrzeć, ale musiała dla dobra Jessici, a może dla dobra Katherine? Sama tego nie wiedziała. Westchnęła i pierwsza wyszła z kabiny, za nią Jessica i Kath.
- Jak się ogólnie czujesz? – zapytała Bonnie.
- Nawet dobrze.
- Wiesz, my możemy zabić – dodała Katherine.
         Jessica popatrzała na obie i pokiwała głową.
- Wiem, ale mnie nie zabiłaś.
- Nawet, jakbym chciała, nie mogłabym, bo wtedy Bonnie by mi coś zrobiła. A z resztą, Kol by ją zabił… albo coś…
- Nie lubicie się? – zapytała zdziwiona, podkładając rękę pod wodę.
         Kiedy ją umyła podłożyła ręce pod suszarkę. Gdy krew już nie ciekła wyszły z łazienki. Jessica próbowała jakoś ukryć swoje dwie ranki od kłów Kath. Caroline i Elena czekały na nie. Rozmawiały o czymś.
- Już? – zapytały.
- Jak widać – odparła Jessica.
         Wszystkie trzy usiadły na swoich miejscach. Wcześniej zjadły swoją sałatkę, a Matt zdążył wziąć talerze i je umyć. 


_____________________




No wreszcie skończyłam... Wiem, że długo czekaliście, bardzo przepraszam, ale teraz szkoła, dużo nauki i mało czasu... Jestem w drugiej gimnazjum, a już mam w przyszłym tygodni z 4 sprawdziany i 3 kartkówki :(
Dobra, a co sądzicie na temat tego rozdziału? Czekam na wasze komentarze ;** 

Chciałam się spytać, co sądzilibyście, gdybym zmieniła się z Rebeki na kogoś innego? Tak czy nie? Jeśli tak to kim bym była? ;] ;D