Nie jest to najdłuższy rozdział, ale
zaczęłam pisać inne opowiadanie o Klausie i Katherine ;)
Elena dostała wiadomość i postanowiła z
Jeremim wrócić do Stefana.
- Jesteśmy –
powiedział Jer, kiedy tylko przekroczyli drzwi domu.
- Chodźcie do salonu!
– zawołała Caroline.
Elena i Jeremy weszli do salonu.
- Gdzie byliście?
– zapytał się Stefan.
- W Mystic Grillu
i dowiedzieliśmy się czegoś…
Każdy z obecnych dodał coś od siebie.
Elijah zaczął pisać list, tak jak polecił mu Stefan.
- Zostało jeszcze
15 minut. Powinnaś już pojechać – zwrócił się pierwotny do Caroline. – Masz
jakąś krew w domu?
- Tak…
- Poczęstuj go.
Pewnie będzie głodny.
- Odwiozę cię –
oznajmiła Elena uśmiechnięta. – W końcu jesteśmy przyjaciółkami.
- Pojadę z wami –
odezwał się Elijah.
- Lepiej nie.
Nie odpowiedział, co znaczyło, że
zrozumiał.
Do piwnicy weszła Rebekah. Miała w
ręce chusteczki ubrudzone krwią. Musiała się pożywiać.
- Przepraszam, że
tak długo. Ominęło mnie coś? Chyba tak… czuję werbenę.
- Nic takiego.
Masz dla mnie to, o co cię prosiłem?
- Oczywiście, ale
więcej razy mnie o to nie proś.
- Myślałem, że
nie chcesz brać udziału w tym – mówił Damon.
- Nie biorę. Ja
myślę logicznie – powiedziała patrząc na niego lekko uśmiechnięta. – Ja to
przyniosłam bratu. A co on z tym zrobi, mnie nie interesuję.
- Długo się
żywiłaś, jak na pierwotną – drażniła ją Katerina.
Była opanowana. Była cierpliwa,
przynajmniej tak się wydawało.
- Coś jeszcze?
Widzę, że nie masz uszykowanych tekstów.
Kath zacisnęła dłonie w pięści, ale
nie rzuciła się na nią. Chciała udowodnić, że też jest opanowana. Kol nie
zwracał na nie uwagi, tylko podszedł do Damona, który próbował się podnieść.
Wyciągnął z kieszeni werbenę i przyłożył ją do twarzy Damona. Zaczął
krzyczeć. Dziewczyny przestały się kłócić i spojrzały w stronę Kola i Damona.
- Takie tortury
za uderzenie kijem nie widziałam nigdy – oświadczyła Kath.
- A ja owszem.
Katerina spojrzała na Rebekę pytającym
wzrokiem.
- Zapomniałaś, że
jestem od ciebie o wiele starsza?
Obie zamilkły, gdyż przerwał im
ponowny krzyk Damona. Miał oparzoną całą twarz oraz dłonie.
Pierce spojrzała na nich z lekkim
obrzydzeniem.
- Kończ te
tortury z werbeną. Słabo mi się robi. Chyba pójdę znowu się nakarmić.
-Mam krew w
woreczkach. Przynieść ci? – zapytał Kol.
- Możesz. Lepsze
to niż nic.
- Zaraz wracam.
- Idę z nim,
wezmę też dla siebie, jak zgłodnieję.
- Damon, boli
mocno – podeszła do niego, kiedy zostali sami.
- Nie… widać –
wyjąkał. – Co cię to w ogóle obchodzi?
- Jesteś moim
byłym. Troszczę się o ciebie…
- Kochasz mnie?–
zapytał przerywając jej.
- Damonie… Nie…
Kocham tylko Kola.
- A kiedyś? –
patrzył jej prosto w oczy, ale wiedział, że nie mają dużo czasu.
- Kiedyś? Kiedyś
kochałam tylko Stefana. Nie chcę cię kłamać.
Do piwnicy wszedł Kol i Rebekah, a
Kath błyskawicznie cofnęła się, tam gdzie wcześniej stała. Pierwotni nic nie
zauważyli. Pierce odetchnęła z ulgą.
- Trzymaj
kochanie. Napij się. Powinno ci wystarczyć.
- Dziękuję.
Wzięła od niego woreczek krwi i bez
wahania wypiła jeden łyk.
- Z werbeną
kończymy. Przejdźmy teraz do salonu, gdzie są odsłonięte okna – powiedział
zadowolony Kol.
Wzięli Damona i poszli do salonu. Był
on oświetlony. Stała tam tylko kanapa i krzesło. Posadzili Damona na krześle.
- Zasłońcie okna
na chwilę.
Katherine posłusznie zasłoniła okna, a
Rebekah w tym samym czasie podała bratu gaśnice.
Kol podszedł do Damona i zdjął
pierścień z lapis-lazuli. Damon się nie bronił, bo wiedział, że nie ma z nim
szans i chciał jak najszybciej skończyć te tortury, które miały prawdopodobnie
trwać jeszcze 2 godziny.
- Łatwo poszło –
powiedział lekko zawiedziony Kol. – Kath potrzymaj – dodał rzucając
pierścieniem do ukochanej.
- Rebekah odsuń
zasłonę.
- Wolałabym
potrzymać pierścień. Zapomniałeś, że ja nie biorę w tym udziału?
- Rzeczywiście,
Katherine daj jej ten pierścień, Ty odsuń zasłony, proszę.
Kath zrobiła tak jak poprosił ją Kol.
Kiedy promienie słońca wpadły do salonu, Damon próbował wyrwać się z krzesła,
do którego był przywiązany. Zaczął krzyczeć, ponieważ jego skóra zaczęła
płonąć.
- Kath, zasłoń.
Pierwotny zwinnie wziął i użył
gaśnicy. Damon odetchnął z ulgą, ale wiedział, że to nie koniec.
Elijah podał Caroline list dla Klausa
i posłał jej porozumiewawcze spojrzenie, co znaczyło ‘nie czytaj’. Ona w
odpowiedzi pokiwała twierdząco głową. Następnie wyszła wraz z Eleną. Kiedy były
w aucie, zaczęły rozmowę:
- Elijah jest
chyba najlepszy z rodziny pierwotnych.
- Nie zaprzeczam
– powiedziała Caroline, która zbytnio nie zwracała uwagi, na to co mówi.
- Słuchasz mnie?
- Tak. Po prostu
jestem ciekawa, co jest napisane w tym liście.
Były już w drodze, więc nie martwiły
się, czy Elijah je usłyszy.
- Nie możemy tego
przeczytać. Może Klaus sam ci powie, jak to przeczyta.
- Może…
Resztę drogę przemilczały. Caroline,
całą drogę wpatrywała się w kopertę z listem, a Elena patrzyła na drogę,
rozmyślając.
- Już jesteśmy –
zaczęła, gdy po 10 minutach znaleźli się pod domem Forbes.
Chciałam się też
zapytać, czy podoba wam się muzyka na blogu?;)
Może założyłabym nowego
bloga na te opowiadania z Klausem i Katherine? :)
Komentujcie! ;)
Rozdział jak zawsze nic dodać nic ująć :) Fajnie by było gdybyś stworzyła nowego bloga o Katherine I Klausie.Tylko że to znowu na pewno tyle potrwa ... ;D W ogóle jak ci pasuje.Bo mi tam obojętnie.Jeśli masz 1 rozdział o nich to prosiłabym żebyś dodała :)
OdpowiedzUsuńStworzyłam nowego bloga ;) Tam już jest pierwszy rozdział o Klausie i Kath ;) ;**
UsuńChciałam jeszcze dodać że wspaniałe tło :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
UsuńNo co mogę dodać po 1. super tło po 2. kocham to czytać jak zawsze super po 3.nie mogę się doczekać następnego rozdziału :D Zabieram się za czytanie następnego opowiadania :P A ty pisz dalej POWODZENIA :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za wszystko ;**
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny bo nie umiem się doczekać :P
OdpowiedzUsuńPostaram dodać jeszcze dzisiaj ;)
Usuńsuper :)
Usuń