Rozdział XI
- Kiedy zaczynamy?
- Jeszcze chwilkę. Karmiłaś
się? – zwrócił się Kol do Sage.
- Tak – odpowiedziała.
- To my nakarmimy Damona.
Sage zrobiła zdziwioną minę.
- Nakarmimy go tylko trochę i
to zwierzęcą krwią.
- Tylko go nie zabij –
odezwała się Rebekah.
- Znam zasady, Kol mnie
poinformował.
- To dobrze – stwierdziła
pierwotna.
- Widać, że go wymęczyliście.
- Nic takiego, tylko
rzucaliśmy go kołkami i drażniłem go werbeną.
- Jeszcze zdjąłeś mu
pierścień i pozwoliłeś mu się palić – dodała Katherine.
- Nic takiego, mówisz? –
zapytała retorycznie Sage.
- Później jeszcze coś wymyślę
– dokończył Kol i zwrócił się do Damona, podając mu woreczek do pół napełniony
krwią jakiegoś zwierzaka : - Napij się trochę tego.
Damon niechętnie wziął woreczek i wypił całą zawartość.
- Myślałem, że gorzej smakuje
– stwierdził.
- Zaczynamy? – dopytywała się
Sage.
Kol w odpowiedzi kiwnął twierdząco głową.
Klaus zaczął czytać:
Drogi
Bracie!
Skoro zacząłeś mnie unikać z wiadomego powodu,
przeczytaj chociaż ten list. Chciałem Cię tylko ostrzec, że pewne osoby chcą
się zemścić. Większość z nich to wampiry. Postaraj się przed nimi uciekać lub
ich wytropić i rozwiązać problem. Mam nadzieję, że niedługo, między nami będzie
tak jak dawniej.
Elijah
- No, to co teraz zrobisz?
- Hmm… Wytropię ich i zabiję.
- Yyy… Ja bym na twoim
miejscu poszła poszukała Elijah i się z nim pogodziła.
- Tak myślisz?
- W końcu jesteście braćmi. Z
resztą rób jak chcesz.
- Dzięki – powiedział
wypijając resztę krwi z kubka.
- Za co? – zapytała Caroline.
- Za to, że mnie wysłuchałaś
– szepnął jej do ucha.
Nie odpowiedziała. Pewnie nie wiedziała, co by miała
powiedzieć.
- Wybaczysz mi za wszystko?
- Wybaczyć? Za wszystko? Nie
za dużo tego?
- Chociaż, za to, że zabiłem
matkę Tylera.
- Za to jeszcze mogę.
- To będziesz mi wybaczać
stopniowo.
- Ale jednej rzeczy ci nie
wybaczę.
- Chodzi o Tylera?
- Tak – powiedziała smutno.
- Może kiedyś, pozwolę mu
wrócić.
Caroline podniosła oczy, lecz Klausa już nie było. Czuła się
dziwnie, ale za to już miała to za sobą.
- Eleno, możesz po mnie
przyjechać – powiedziała do słuchawki, kiedy wypiła resztę krwi.
- Już jadę.
Odłączyła się. Spojrzała na stół, a na nim znajdował się list.
Nie był to list, który czytał Klaus. Był zaadresowany do niej.
- Stefanie, jak tam ci się
układa z Eleną? – zapytał Elijah, kiedy Elena wyszła z domu.
- Świetnie, dzięki, że pytasz
– odpowiedział uśmiechnięty.
- Nie ma sprawy, po prostu
jestem ciekaw, jak jest być w związku z człowiekiem.
- Tak jak z wampirem, tylko
trzeba się pilnować. Ciebie to raczej nie dotyczy.
- Niby dlaczego.
- Bo ty jesteś o wiele
starszy i umiesz się kontrolować, ja tak do końca nie potrafię.
- Trochę w tym racji – stwierdził
Elijah. – Ale, kiedy byśmy chcieli wyznać kim jesteśmy, to reakcje naszych
kobiet byłyby podobne.
- Tak. Obie by uciekły.
- Skąd wiesz?
- Elena tak zrobiła, chyba
żebyś ją zahipnotyzował.
- No tak… - pomyślał. – Życie
wampira jest trudne.
- Zgadzam się.
- Ciekawe, jak poszło
Caroline – myślał na głos Elijah,
- Pewnie dobrze, ostatnio
przechytrzyła Katherine.
- Naprawdę?
- Tak, ale opowiem ci to
innym razem, bo już są.
- Dobrze.
Elena i Caroline weszły do salonu.
- Jak było?
- Dobrze. Opowiedział mi o
waszej kłótni.
- Opowiedział ci? – zapytał
się zdziwiony.
- Tak i może dzięki mnie
pogodzicie się, a w ogóle, list nie był za długi.
- Czytałaś go? – spytała
trochę poirytowana Elena.
- Nie. Klaus przeczytał.
- Wow – odezwał się Stefan. –
Widzę, że jesteś zadowolona.
- O tak… Nie wyjawię jednak
powodu.
- Zachowaj dla siebie.
W tej samej chwili Sage już walczyła z Damonem. Rebekah, Katherine oraz Kol
przyglądali się im z kanapy, którą odsunęli pod kominek. Bili się może już
około 30 minut. Damon sapał ze zmęczenia, ale się nie poddawał. Stał jeszcze na
nogach i unosił ręce przed twarzą, jak zawodowy bokser. Zadał on parę ciosów
Sage, lecz ona uderzyła go dwa razy więcej i dwa razy mocniej.
- Już się zmęczyłeś? –
zapytała złośliwie Sage.
Wtedy Damon zebrał wszystkie siły i ruszył w stronę Sage.
Ona nie zdążyła się odsunąć, a on przygniótł ją do ściany naprzeciw kominka. Trochę
ją to zabolało, gdyż jęknęła, lecz po chwili odepchnęła go. Damon leżał na
podłodze.
- Nieźle, ale i tak nie
wystarczająco – powiedziała odsuwając włosy, które opadły jej na twarz.
Damon wykorzystał moment i podłożył jej nogę. Upadła koło
niego. Była trochę zaskoczona, ale także pod wrażeniem.
- Wow. Umiesz się popisać –
odezwała się, wstając.
- W końcu jestem Damon
Salvatore – powiedział uśmiechnięty, ale cały czas leżał na podłodze.
- Niestety nie zawsze gotowy
na porażkę – dodała, kopiąc go w brzuch.
- Dlaczego tak mocno? –
wymamrotał.
- Bo na to zasłużyłeś.
- Masz jeszcze 10 minut na
znęcaniu się nad Damonem – oznajmił Kol.
- Pół godziny już minęło?
Cholera… mało…
Katherine siedziała obok Kola.
- Masz jeszcze trochę krwi? –
szepnęła mu do ucha.
- Mam kochanie, proszę –
odpowiedział podając jej woreczek z krwią.
- Dzięki.
- Wynagrodzę ci te okropne
widoki.
- Nie musisz…
- Ale mogę. Na jutro coś
wymyślę.
- Dobrze – przytaknęła obejmując
go jednym ramieniem. On wykonał podobny ruch.
Mam nadzieję, że się podoba, myślałam dość długo, ale musiałam dzisiaj dla was to dodać ;) Jeszcze mam puzzle do układnia i książkę muszę czytać, bo jeszcze połowa mi została... Trudno, następnym razem będę się tłumaczyła :*
ZAPRASZAM!
Świetnie jak zawsze :) Mam prośbę ... dasz więcej Kola i Kath?
OdpowiedzUsuńA i kiedy następny rozdział o Klausie i Kath?
Dam więcej... Nie bój się ;** O Klausie i Kath już piszę. ;D
OdpowiedzUsuńA można wiedzieć kiedy będzie o Kath i Klausie?
UsuńJuż dodałam ;)
UsuńHehe :) A kiedy o Kolu i Kath?
UsuńPs. Ja też jestem okropna :D
Okropna nie jesteś, nie przesadzaj... ;** Może dzisiaj albo jutro :)
UsuńDodasz dzisiaj?
UsuńTak... Już dodaję :) Będzie za 5 góra 10 minut :)
Usuń