poniedziałek, 15 lipca 2013

ROZDZIAŁ XIII

Już dodaję :) Musiałam jeszcze dokończyć i jest :) 

Rozdział XIII



- O Damon… - powiedziała Caroline bez uśmiechu na twarzy.
- We własnej osobie – odparł unosząc głowę. – Czemu one tutaj są? – zawrócił się do brata.
- Ponieważ je zaprosiłem, a w ogóle Caroline chciała wziąć prysznic i tylko u nas we wodzie nie ma werbeny.
- A Elena?
- Już mówiłem. Zaprosiłem ją razem z Caroline.
- No dobra, dobra… To skoro łazienka jest już wolna, to pozwól bracie, że wezmę prysznic.
- Idź, idź – popędził go Stefan.
         Po chwili Damona już nie było w korytarzu. Elena i Caroline razem ze Stefanem usiedli na kanapie w salonie.
- Chcecie coś do picia? – zaproponował Stefcio.
- Masz może krew?
- Ja bym poprosiła wodę.
- Mam krew, zaraz wam przyniosę – oznajmił, wstając i ruszając najpierw w stronę piwniczki.
         Wrócił po niespełna minucie. W lewej ręce trzymał woreczek wypełniony krwią, a w prawej szklankę z źródlaną wodą.
- Proszę – powiedział podając krew i wodę. Sam, dla siebie wziął szklaneczkę i nalał sobie whisky.
         Zapadła krępująca cisza, którą przerwał Stefan.
- Może pójdziemy do Mystic Grilla? I tak nie mammy co robić.
- No spoko, chodźmy – odezwała się Elena, po czym wstała z kanapy razem z Stefanem i Caroline. Wyszli bez poinformowania Damona.

- Co teraz porobimy? – zapytała Katherine.
- Hmm… Zaraz się pocałujemy namiętnie, a później zapraszam cię na śniadanie.
- Pomysł dobry – odparła uśmiechnięta. – Zobaczymy jakie będzie wykonanie.
         Wtedy Kath odwróciła się do niego twarzą i przybliżyła się do niego. Ich wargi złączyły się. Teraz były jednością. Po tym namiętnym pocałunku przytulili się i odetchnęli.
- Mamy dla siebie wieczność – westchnęła zadowolona Katherine. – O ile nikt mnie nie przebije kołkiem – dodała ze smutkiem w głosie.
- Nie pozwolę na to – odpowiedział z powagą. – Będę się tobą opiekował.
- Nie dasz rady, wiesz o tym, ale każda chwila, spędzona z tobą jest dla mnie za krótka. Mam nadzieję, że kiedy będę umierała, to ty będziesz przy mnie.
- Nie dojdzie do tego.
- A jeśli tak?
- Spróbuję cię uratować. Zrobię wszystko, co będę mógł.
- Nawet poświęcisz życie? – zapytała patrząc mu prosto w jego brązowe, piękne oczy.
- Poświęcę, chociaż mnie się tak łatwo nie da zabić. Chyba, że mają kołek z tego dęba. Nawet wtedy się poświęcę. Rozumiesz? – wziął jej twarz w swoje dłonie. Zasłaniały połowę twarzy.
- Ale po co mi życie bez ciebie? – westchnęła ponownie. – Po co? I tak prędzej czy później mnie zabiją.
- Znajdziesz sobie kogoś innego. Przecież jest tyle mężczyzn.
- Wiesz, że tylko ciebie kocham! Nigdy nie będę kogoś kochała tak jak ciebie – powiedziała zdejmując jego dłonie z twarzy i trzymając je w swoich dłoniach. Zabiłabym się, gdyby ciebie nie było.
- Nie!
- Życie bez ciebie nie miałoby sensu – dodała spuszczając głowę. Chciała, żeby nie widział jej łzy spływającej po jej policzku.
- Nie płacz – poprosił łagodnie i ciepło.
- Dobrze – zgodziła się, pociągając nosem. – Miejmy nadzieję, że w najbliższym czasie nic się nie stanie, co zagroziłoby nam – powiedziała uśmiechając się lekko.
- Miejmy nadzieję – powtórzył Kol, a po chwili pocałował ją ostrożnie i delikatnie w usta. Oderwał je i powiedział: - Katherine, moja ukochana, zawsze będę cię kochał.
- Ja ciebie też, Kol – i powtórzyli pocałunek.
         Kiedy już byli ubrani, ktoś zapukał do drzwi. Kol poszedł je otworzyć. W drzwiach stał Niklaus.
- Klaus? Co ty tutaj robisz? – zapytał zdziwiony Kol.
- Chciałem porozmawiać. Sprawy rodzinne. Masz czas?
- Nie za bardzo… Może przyjdziesz wieczorem na imprezę do Mystic Grilla? Wtedy pogadamy, bo teraz nie mogę, ponieważ …
- O… Klaus – powiedziała także zaskoczona Katherine.
- Katerina – spojrzał na nią.
         Zarumieniła się.
- To wieczorem na imprezie pogadamy… Nie będę wam przeszkadzał. Do zobaczenia – pożegnał się, odwrócił się do nich plecami i zniknął.
- Co chciał – zapytała, gdy byli z powrotem w salonie.
- Porozmawiać. Niby sprawy rodzinne, ale nie chciałem, żebyś czekała – odparł, uśmiechając się szeroko.
- Dzięki. Na imprezie pogadacie?
- Tak, bo uznałem, że tam będziesz miała się z kim bawić lub pogadać.
- No dobra… To gdzie idziemy na śniadanie? 
- Hmm… Do knajpki na końcu Mystic Falls. Podają tam wyśmienitą jajecznicę. Lubisz ją, prawda? – zapytał niepewnie.
- Pewnie, ale rzadko mam okazje ją zjeść.
- No to w końcu będziesz miała okazje – powiedział całując ją w policzek i przykładając usta do uch, szepcząc:- Później poczęstujemy się kelnerem – na jego twarzy pojawił się uśmieszek.
         Katherine w odpowiedzi tylko się uśmiechnęła. Ubrali tylko kurtki, oczywiście czarne i wyszli. Na początku szli wolno, ale gdy już nie widzieli twarzy ludzi zaczęli biec wampirzym tempem, trzymając się cały czas za rękę, jak zakochana para ludzi. Jak widać wampiry też coś czują, chyba że wyłączą człowieczeństwo.
         Dotarli już do parku. Kol zaczął rozmowę:
- Tu za parkiem jest ta knajpka. Jest koło małego lasu.
- Nigdy tu nie byłam, żyję już sporo lat – zażartowała nieśmiało.
- No widzisz. Ze mną zwiedzisz cały świat, chociaż nie….
- Dlaczego? – zapytała trochę zawiedziona, co było słychać w jej głosie.
- Bo ty jesteś dla mnie całym światem – szepnął jej do ucha, podobnie jak wcześniej, ale cieplej.
         Zarumieniła się i spuściła głowę. Wiedziała, że on ją naprawdę kocha. Wierzyła w to.
- Ty dla mnie też – dodała, kiedy podniosła głowę.
- Chodźmy już, pewnie jesteś głodna.
-Tak…
- To jest ta knajpka, może ją zapamiętasz – powiedział, wskazując małą, drewnianą „chatkę” Drzwi były dość wielkie, a nad nimi znajdował się napis „Przy lesie”
- Pewnie tak.
         Weszli do środka. Knajpa była dość dużo, choć z zewnątrz wygląda na małą. Było tam jasno, gdyż, przez okna wpadały już jasne promienie słońca. Ruch był niewielki. Było zaledwie 5 osób. Nie przejmując się ludźmi Kol i Kath podeszli do stolika przy oknie. Katerina rozglądała się po pomieszczeniu, a pierwotny przyglądał się jej z zaciekawieniem. Ona zauważyła to dopiero po minucie.
- Jestem aż taka ciekawa?
- Ciekawa i piękna – stwierdził.
- Dziękuję. A ty jesteś hmm… tajemniczy i przystojny – dodała wywracając oczami.  
- Dzięki.
         Podszedł do nich niski kelner z notesikiem i długopisem. Był ubrany w dżinsy i niebieską, obcisła bluzkę, który zasłaniał biały fartuch z kieszonką.
- Co podać? – zapytał uprzejmie, aż żal było się później nim karmić.
- Dwa razy jajecznicę poprosimy – odparł Kol cały czas wpatrzony w Katherine.
- Zaraz podam.
- Poczekamy.
- To po śniadaniu  się napijemy?

- Tak, z tego kelnera. 


Jak zwykle mam nadzieję, że się podoba, proszę każdą osobę o komentarz i swoją opinię :) Pozdrawiam wszystkich ;*

8 komentarzy:

  1. Co ja mam w ogóle mówić.Rozdział jak zawsze epicki.A po za tym Kol i Kath tworzą naprawdę świetną pare.
    Ps.Życze weny i czekam na kolejny rozdział o Katherine i Klausie.Jesli będziesz mogła to napisz mi kiedy sie pojawi nastepny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze raz dziękuję :) Nie martw się dam Ci znać kiedy będzie następny rozdział ;**

      Usuń
  2. No pewnie że się podoba :-*:-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Natępny rozdział o Klausie i Katherine będzie jutro wieczorem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział o Klausie i Katherine gotowy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy następny rozdział :***

    OdpowiedzUsuń