Już dodaję :) Musiałam jeszcze dokończyć i jest :)
Rozdział XIII
- O Damon… - powiedziała Caroline
bez uśmiechu na twarzy.
- We własnej osobie – odparł
unosząc głowę. – Czemu one tutaj są? – zawrócił się do brata.
- Ponieważ je zaprosiłem, a w
ogóle Caroline chciała wziąć prysznic i tylko u nas we wodzie nie ma werbeny.
- A Elena?
- Już mówiłem. Zaprosiłem ją
razem z Caroline.
- No dobra, dobra… To skoro
łazienka jest już wolna, to pozwól bracie, że wezmę prysznic.
- Idź, idź – popędził go
Stefan.
Po chwili Damona już nie było w korytarzu. Elena i Caroline
razem ze Stefanem usiedli na kanapie w salonie.
- Chcecie coś do picia? –
zaproponował Stefcio.
- Masz może krew?
- Ja bym poprosiła wodę.
- Mam krew, zaraz wam
przyniosę – oznajmił, wstając i ruszając najpierw w stronę piwniczki.
Wrócił po niespełna minucie. W lewej ręce trzymał woreczek wypełniony
krwią, a w prawej szklankę z źródlaną wodą.
- Proszę – powiedział podając
krew i wodę. Sam, dla siebie wziął szklaneczkę i nalał sobie whisky.
Zapadła krępująca cisza, którą przerwał Stefan.
- Może pójdziemy do Mystic
Grilla? I tak nie mammy co robić.
- No spoko, chodźmy –
odezwała się Elena, po czym wstała z kanapy razem z Stefanem i Caroline. Wyszli
bez poinformowania Damona.
- Co teraz porobimy? –
zapytała Katherine.
- Hmm… Zaraz się pocałujemy
namiętnie, a później zapraszam cię na śniadanie.
- Pomysł dobry – odparła
uśmiechnięta. – Zobaczymy jakie będzie wykonanie.
Wtedy Kath odwróciła się do niego twarzą i przybliżyła się
do niego. Ich wargi złączyły się. Teraz były jednością. Po tym namiętnym
pocałunku przytulili się i odetchnęli.
- Mamy dla siebie wieczność –
westchnęła zadowolona Katherine. – O ile nikt mnie nie przebije kołkiem –
dodała ze smutkiem w głosie.
- Nie pozwolę na to –
odpowiedział z powagą. – Będę się tobą opiekował.
- Nie dasz rady, wiesz o tym,
ale każda chwila, spędzona z tobą jest dla mnie za krótka. Mam nadzieję, że
kiedy będę umierała, to ty będziesz przy mnie.
- Nie dojdzie do tego.
- A jeśli tak?
- Spróbuję cię uratować.
Zrobię wszystko, co będę mógł.
- Nawet poświęcisz życie? –
zapytała patrząc mu prosto w jego brązowe, piękne oczy.
- Poświęcę, chociaż mnie się
tak łatwo nie da zabić. Chyba, że mają kołek z tego dęba. Nawet wtedy się
poświęcę. Rozumiesz? – wziął jej twarz w swoje dłonie. Zasłaniały połowę
twarzy.
- Ale po co mi życie bez
ciebie? – westchnęła ponownie. – Po co? I tak prędzej czy później mnie zabiją.
- Znajdziesz sobie kogoś
innego. Przecież jest tyle mężczyzn.
- Wiesz, że tylko ciebie
kocham! Nigdy nie będę kogoś kochała tak jak ciebie – powiedziała zdejmując
jego dłonie z twarzy i trzymając je w swoich dłoniach. Zabiłabym się, gdyby
ciebie nie było.
- Nie!
- Życie bez ciebie nie
miałoby sensu – dodała spuszczając głowę. Chciała, żeby nie widział jej łzy
spływającej po jej policzku.
- Nie płacz – poprosił
łagodnie i ciepło.
- Dobrze – zgodziła się,
pociągając nosem. – Miejmy nadzieję, że w najbliższym czasie nic się nie
stanie, co zagroziłoby nam – powiedziała uśmiechając się lekko.
- Miejmy nadzieję – powtórzył
Kol, a po chwili pocałował ją ostrożnie i delikatnie w usta. Oderwał je i
powiedział: - Katherine, moja ukochana, zawsze będę cię kochał.
- Ja ciebie też, Kol – i
powtórzyli pocałunek.
- Klaus? Co ty tutaj robisz?
– zapytał zdziwiony Kol.
- Chciałem porozmawiać.
Sprawy rodzinne. Masz czas?
- Nie za bardzo… Może
przyjdziesz wieczorem na imprezę do Mystic Grilla? Wtedy pogadamy, bo teraz nie
mogę, ponieważ …
- O… Klaus – powiedziała
także zaskoczona Katherine.
- Katerina – spojrzał na nią.
Zarumieniła się.
- To wieczorem na imprezie
pogadamy… Nie będę wam przeszkadzał. Do zobaczenia – pożegnał się, odwrócił się
do nich plecami i zniknął.
- Co chciał – zapytała, gdy
byli z powrotem w salonie.
- Porozmawiać. Niby sprawy
rodzinne, ale nie chciałem, żebyś czekała – odparł, uśmiechając się szeroko.
- Dzięki. Na imprezie
pogadacie?
- Tak, bo uznałem, że tam
będziesz miała się z kim bawić lub pogadać.
- No dobra… To gdzie idziemy
na śniadanie?
- Hmm… Do knajpki na końcu
Mystic Falls. Podają tam wyśmienitą jajecznicę. Lubisz ją, prawda? – zapytał
niepewnie.
- Pewnie, ale rzadko mam
okazje ją zjeść.
- No to w końcu będziesz
miała okazje – powiedział całując ją w policzek i przykładając usta do uch,
szepcząc:- Później poczęstujemy się kelnerem – na jego twarzy pojawił się
uśmieszek.
Katherine w odpowiedzi tylko się uśmiechnęła. Ubrali tylko
kurtki, oczywiście czarne i wyszli. Na początku szli wolno, ale gdy już nie
widzieli twarzy ludzi zaczęli biec wampirzym tempem, trzymając się cały czas za
rękę, jak zakochana para ludzi. Jak widać wampiry też coś czują, chyba że
wyłączą człowieczeństwo.
Dotarli już do parku. Kol zaczął rozmowę:
- Tu za parkiem jest ta
knajpka. Jest koło małego lasu.
- Nigdy tu nie byłam, żyję
już sporo lat – zażartowała nieśmiało.
- No widzisz. Ze mną
zwiedzisz cały świat, chociaż nie….
- Dlaczego? – zapytała trochę
zawiedziona, co było słychać w jej głosie.
- Bo ty jesteś dla mnie całym
światem – szepnął jej do ucha, podobnie jak wcześniej, ale cieplej.
Zarumieniła się i spuściła głowę. Wiedziała, że on ją
naprawdę kocha. Wierzyła w to.
- Ty dla mnie też – dodała,
kiedy podniosła głowę.
- Chodźmy już, pewnie jesteś
głodna.
-Tak…
- To jest ta knajpka, może ją
zapamiętasz – powiedział, wskazując małą, drewnianą „chatkę” Drzwi były dość
wielkie, a nad nimi znajdował się napis „Przy lesie”
- Pewnie tak.
Weszli do środka. Knajpa była dość dużo, choć z zewnątrz
wygląda na małą. Było tam jasno, gdyż, przez okna wpadały już jasne promienie
słońca. Ruch był niewielki. Było zaledwie 5 osób. Nie przejmując się ludźmi Kol
i Kath podeszli do stolika przy oknie. Katerina rozglądała się po
pomieszczeniu, a pierwotny przyglądał się jej z zaciekawieniem. Ona zauważyła
to dopiero po minucie.
- Jestem aż taka ciekawa?
- Ciekawa i piękna –
stwierdził.
- Dziękuję. A ty jesteś hmm…
tajemniczy i przystojny – dodała wywracając oczami.
- Dzięki.
Podszedł do nich niski kelner z notesikiem i długopisem. Był
ubrany w dżinsy i niebieską, obcisła bluzkę, który zasłaniał biały fartuch z
kieszonką.
- Co podać? – zapytał
uprzejmie, aż żal było się później nim karmić.
- Dwa razy jajecznicę
poprosimy – odparł Kol cały czas wpatrzony w Katherine.
- Zaraz podam.
- Poczekamy.
- To po śniadaniu się napijemy?
- Tak, z tego kelnera.
Jak zwykle mam nadzieję, że się podoba, proszę każdą osobę o komentarz i swoją opinię :) Pozdrawiam wszystkich ;*
Co ja mam w ogóle mówić.Rozdział jak zawsze epicki.A po za tym Kol i Kath tworzą naprawdę świetną pare.
OdpowiedzUsuńPs.Życze weny i czekam na kolejny rozdział o Katherine i Klausie.Jesli będziesz mogła to napisz mi kiedy sie pojawi nastepny rozdział :D
Jeszcze raz dziękuję :) Nie martw się dam Ci znać kiedy będzie następny rozdział ;**
UsuńNo pewnie że się podoba :-*:-*
OdpowiedzUsuńCieszę się ;**
UsuńNatępny rozdział o Klausie i Katherine będzie jutro wieczorem :)
OdpowiedzUsuńOk :)
UsuńRozdział o Klausie i Katherine gotowy :)
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział :***
OdpowiedzUsuń