sobota, 18 października 2014

ROZDZIAŁ XXX

         Spojrzałam na nią z podziwem. Naprawdę. Zaskoczyła mnie swoją odwagą. No dobra, nie mówiłam serio. Nie rozumiałam jej ani trochę. Po co jej to? To może być niebezpieczne, a ona jest jedynie czarownicą.
- Pytanie, jak doprowadzić do ostatecznej walki? – zapytał Kol.
         Kol się z nią zgadza? Ugh… Nadal jednak utrzymywałam kamienną twarz.
- Możemy dać jej znać we śnie, który ona nam naśle – zaproponowała czarownica.
- Myślę, że to może zadziałać. Każdemu, komu przyśni się coś, co mogłoby być związane z Leną, niech da jej znać w jakiś sposób znak, że czekacie na ostateczne starcie. Kto jest za?
Wszyscy podnieśli ręce na znak zgody, niepewni swojej przyszłości. Przyjrzałam się im i uśmiechnęłam się krzywo. Bali się. Tak bardzo się bali... Widziałam to w oczach wszystkich. Nie każdy jednak martwił się o siebie. Nie powiem, żeby nie przerażała mnie możliwość śmierci, bo w końcu wiele lat uciekałam od Klausa, ale świadomość, że Kol będzie ze mną, odstraszała wszelkie demony.

Kilka dni później

Elena
Drogi Pamiętniku,
Od tygodnia nie dostałam żadnych wieści od Bonnie. O Caroline nawet nie wspomnę. Przecież niemożliwe, żeby tak nagle postanowiły przestać się do mnie odzywać! Dzwoniłam do nich, jednak one nie odbierają. Mam świadomość, że coś mi umyka, że coś niebawem się wydarzy. Czuję to. Wierz mi lub nie, ale właśnie tak wygląda moje życie - ciągłe niebezpieczeństwa, walki, śmierci... Tak, w tym temacie bez wątpienia jestem znawcą. Stefan wysłuchuję moje myśli. Niedługo stwierdzi, że mam paranoje, a to przez to że dużo przeszłam. Damon natomiast jest taki jak zawsze - udaje, że nic go nie interesuje, choć ja wiem, że jest inaczej. Mam wrażenie, że wszyscy traktują mnie jak dziecko. Nikt nie traktuje mnie poważnie. Dlatego właśnie tęsknię za swoimi przyjaciółkami - choćbym zwariowała, one i tak miały być ze mną. Idę spać. Jestem pewna, że Damon wróci niebawem, a nie chciałabym się z nim spotkać. I tak ostatnio panuje między nami dziwne napięcie...
* * *
Przez chwilę wpatrywałam się w swoje zapiski, przesuwając palcem po kartce, jakby w zamyśleniu. Znowu to robiłam - zwierzałam się swojemu papierowemu przyjacielowi, bo nie wiedziałam, z kim mogłabym podzielić się tymi przemyśleniami. Nie miałam odwagi, żeby znów zadzwonić do Bonnie. Jeśli się do mnie nie odzywa, to na pewno ma powody, ale mogłaby mi wysłać choć jedną głupią wiadomość, że z nią i Caroline wszystko w porządku. Martwię się i mam jednak nadzieję, że nie zrobią nic głupiego... Bo wtedy się policzymy. Zatrzasnęłam notatnik i schowałam go tam, gdzie zawsze - pod lekko osuniętą deską podłogi, podważonej zawczasu pilniczkiem do paznokci. Nikt nie wiedział, gdzie "zakopuję" swój skarb. Nawet Stefan. Ten sekret zabiorę ze sobą do grobu. Nigdy nie pozwolę, by wszystkie moje sekrety ujrzały światło dzienne. A było ich tak wiele... Wzięłam szybki prysznic, po czym umyłam zęby i wsunęłam się w najmniej atrakcyjną koszulę nocną, jaką znalazłam w swojej garderobie. Chciałam spokojnie przespać całą noc, a na pewno znalazłby się ktoś, kto chętnie pokrzyżowałby moje plany. Dopiero wtedy położyłam się do łóżka. Długo nie mogłam zasnąć. Słyszałam, kiedy wrócili, ale postanowiłam udawać, że śpię. Nie odezwałam się ani słowem. Poczułam, jak Stefan poprawia mi kołdrę i całuje mnie w czoło, po czym zajmuje miejsce u mojego boku, szepcząc do siebie jedno zdanie, brzmiące jak "Nie możesz się dowiedzieć, kochanie". Postanowiłam nie roztrząsać tego tematu. Miałam swojego wampirskiego anioła stróża. A nawet dwóch, chociaż ten jeden w zupełności mi wystarczał. Nawet, jeśli czasami traktował mnie jak małe dziecko i nie mówił mi całej prawdy. Wiem, że się o mnie troszczy, ale chciałabym też sama dbać i decydować o sobie.
***
Byłam w starym obserwatorium. Tak przynajmniej mi się wydawało. Naprzeciwko mnie stało lustro, chociaż jego odbicie nie przedstawiało mnie. Ukazywało bowiem pewną kobietę, której nigdy wcześniej nie widziałam… Nie mogłam powiedzieć, że była brzydka. Szczerze mówiąc, jej brązowe włosy i zielone oczy dodawały jej uroku. Kiedy przemówiła, jej głos brzmiał nienaturalnie, wzmocniony był mocą.
- Oto wasze pole bitwy. Nie mogę się doczekać, co się tu wydarzy. I pozdrów Bonnie - słyszałam, że umknęła śmierci... tym razem. Mam specjalną niespodziankę dla tej małej czarownicy. Jutro w nocy.
Wzdrygnęłam się, a ona uśmiechnęła się z satysfakcją. Musiałyśmy wyglądać komicznie. Byłyśmy jedną osobą. Wizja zaczęła się rozmywać. Kobieta rzuciła mi na pożegnanie tylko jeden rozkaz. Brzmiał on:
- To ty ich tu sprowadzisz.
Wreszcie się rozpłynęła w powietrzu. Wyprostowana usiadłam na łóżku. Stefan momentalnie się przebudził. Łzy strumieniem ciekły po moich policzkach. Chyba nawet się osmarkałam.
- Co się stało, kochanie? - zapytał czule mój stróż i - nie przejmując się moim wyglądem - objął mnie ramionami, przyciągając do siebie.
- Sen - powiedziałam tylko. Zrobił się biały jak kreda, o ile było to mo

żliwe w przypadku wampira.
- Nie zasnę już. Wiesz, co mi się śniło, prawda? - w skupieniu pokiwał głową. – Musimy później powiadomić Bonnie. Nie wiedziałam, że była bliska śmierci… - momentalnie oczy wypełniły mi łzy.
         Kiedy spływały po moich policzkach, Stefan scałowywał je delikatnie. Zrobiłam krok dalej i przycisnęłam swoje usta do jego. Objął moją twarz, a ja rozpięłam mu pierwszy guzik od koszuli, którą miał na sobie.
Wiedział, o co mi chodzi i zaśmiał się cicho, po czym lekko pchnął mnie na plecy. Oparł się na rękach i przez chwilę po prostu patrzał mi w oczy. Był piękny i – choć to wiadome – podziwiałam go i kochałam. Zawsze chciał dla mnie jak najlepiej.
Nie znosiłam, gdy przedłużał wszystko, tak jak teraz. Posłał mi pełen satysfakcji uśmiech i - ku memu rozczarowaniu - wstał. Powoli przechadzał się po pokoju, nie zrywając kontaktu wzrokowego między nami. Podszedł do malutkiej, pokojowej biblioteczki i lekko szarpnął jedną z książek. Moim oczom ukazał się mały, ale dobrze zaopatrzony barek. Złapał za pierwszą z brzegu lampkę i napełnił ją dobrej klasy białym winem. Pierwszy raz widziałam, żeby pił coś innego niż whisky. Postawił ją na nocnej szafce. Był tak blisko... i nadal nic nie robił. Miałam ochotę warknąć na niego z frustracji. Dobrze, że tego nie zrobiłam. Pochylił się nade mną i po mału zaczął zsuwać ze mnie koszulkę. A niech go diabli! Był wampirem czy nie? Robił wolniej to, co powinien robić szybciej... Ale najwyraźniej to było jego celem. Pozbywając się jedynej części mojej garderoby, zaledwie mnie dotykając. Leżałam na łóżku, a on delikatnie przesuwał dłonią nad moim ciałem. Nie dotykał mnie, ale i tak czułam jego ciepło. Jęczałam cicho z frustracji i emocji, które były ukryte wewnątrz mnie. Prosiłam, by się nade mną zlitował. Miał gdzieś moje prośby. Po chwili przerwał pieszczotę. Wyprostował się i sięgnął po trunek stojący na szafce. Upił niewielki łyk i nachylił się nade mną. Nareszcie... - pomyślałam przedwcześnie. Znowu mnie zaskoczył. Całując mnie, napełnił moje usta alkoholem. Zaśmiałam się. Stefan był z siebie dumny.
- Skutecznie zajęta? - zapytał.
- Tak jest, sir - odpowiedziałam ze śmiechem.
Pokiwał głową z uznaniem. Rozległo się pukanie do drzwi. Po chwili w drzwiach stał Damon w czarnej koszuli i dżinsach. Pisnęłam i zasłoniłam się szybko prześcieradłem.
- Damon! Masz trzy sekundy, żeby wyjść z pokoju, w przeciwnym razie... - zagroził Stefan.
 - Zrozumiałem, szeryfie! - odparł i podniósł ręce w geście poddania się. - Jeżeli wreszcie skończyliście, świntuchy, to pragnę oznajmić wam, że mamy gości, którym wcale nie podobają się dźwięki, jakie wydajecie – i wyszedł tak po prostu.
Cholera! Myślałam, że spalę się ze wstydu. Szybko się ubrałam, a Stefan klął cicho pod nosem na siebie, że nie słyszał przybycia gości, choć nie obwiniałam go za to. Zeszliśmy na dół. Po kolei mierzyłam wzrokiem każdego z naszych gości. Bonnie. Klaus. Caroline. Tyler. Kol... i Katherine. Syknęłam wskazując na tą ostatnią.
- A ta co tutaj robi?
Pierce spojrzała na mnie z wyższością.
- A jak myślisz? Na pewno nie przyszłam tu po to, żeby słuchać jęczącego koncertu w twoim wykonaniu. - Zarumieniłam się. Rozbawiło ją to. - W każdym razie dziękuję, dawno się tak nie ubawiłam.
- Do rzeczy, Katherine - warknął Stefan. Ukłoniła się.
- Wiedźma wam powie.
Wszystkie pary oczu zwróciły się ku Bonnie, a ta podeszła i mnie objęła, mówiąc mi, jak bardzo za mną tęskniła i jak się o mnie martwiła. Następna przywitała się ze mną Caroline. Dopiero potem Bonnie zaczęła mówić. Nie zwracałyśmy uwagi na wampirzycę, która z przejęciem opowiadała Kolowi, jak bardzo chce się jej rzygać jak na mnie patrzy.
- Sprawa jest nieciekawa. Stefan i Damon nie chcieli cię w to mieszać, ale Lena najwyraźniej nie jest tak dobroduszna jak oni - stwierdziła czarownica i spojrzała na Klausa z nadzieją na to, że to on przejmie tą opowieść. Złapał ją za rękę i zaczął mówić.
- Bonnie wyczuła, że coś jest nie tak, kiedy wieczorem wszyscy graliśmy w scrabble...
- Wygrałabym, gdyby mi nie przerwano - wtrąciła Kath, patrząc na nich z wyrzutem niczym dziecko, któremu odebrano zabawkę.
- Zamknij się i pozwól mu skończyć - warknął na nią Damon. Uśmiechnęła się tylko i pokazała mu środkowy palec. Odpowiedział jej prychnięciem.
- No więc, jak juz mówiłem, nim mi przerwano - podjął ponownie Klaus - ta oto mała osóbka o wielkiej mocy coś wyczuła. I zrozumiała, że to ty jesteś tego celem, Elena. Zrozumieliśmy, że to kolejny sen - kiwnęłam głową. - Dlatego tu jesteśmy.
- Opowiedz, co się stało - podpowiedział mi Kol. Zaczęłam więc opowieść, kończąc ją stwierdzeniem, na które wszyscy czekali. - Kazała mi przyprowadzić was do starego obserwatorium. To tam ma się odbyć ostateczne starcie. Jutro w nocy.
         Ten dzień wszyscy spędziliśmy w posiadłości braci Salvatore, omawiając strategię, na noc. Jednak nie przeszkodziło mi w wspólnej rozmowie z Caroline i Bonnie, które poprosiłam – jak nauczycielka – do innego pokoju.
- Po pierwsze do cholery, czemu nie powiedziałaś, że niemal zginęłaś!? – nie owijałam w bawełnę.
         Caroline przygryzła wargę i spojrzała na czarownicę współczująco.
- Nie chciałam cię martwić. A w ogóle nic mi już nie jest. Klaus mnie uratował – wyjaśniła.
         Zatkało mnie. Czyżby teraz dla niej był ważniejszy Klaus?
- Klaus? – wyszeptałam. Gdy skinęła głową, kontynuowałam. – Dobrze, ale następnym razem nie martw się o mnie i informuj o wszystkim na bieżąco. Boję się o was. Nie wiedziałam, że to aż tak niebezpieczne! – spojrzałam na Caroline. – To się dotyczy was obu. Macie wszystko mi mówić. Nieważne, czy to dobre wieści, czy nie, ale jestem waszą przyjaciółką.
- Wiem, Eleno. Chciałyśmy cię chronić i nie wciągać w to – odparła szczerze Caroline.
         Uśmiechnęłam się słabo.

- Cieszę się, że nic wam nie jest. Co ja bym zrobiła, gdyby was zabrakło? 


__________________

Ta dam! Wróciłam do was z rozdziałem :) Mam nadzieję, że czekaliście na mnie ;)
Rozdział podoba mi się bardzo, dzięki mojej przyjaciółce - Natalii, która pisała go ze mną i wpadała na pomysły o wiele lepsze niż moje <3 To ona pomogła mi i domagała się więcej. Była dla mnie motywacją :3
Jestem ciekawa, czy zauważycie jej ogromny talent, który - według mnie - powinna wykorzystywać :) Możecie jej podziękować za ten rozdział, bo ja dodałam do niego tylko trochę.
Niestety mam też dla was wiadomość (nie wiem czy dobrą, czy złą) - niedługo zakończę pisanie tego bloga. Zostało mi do napisania 1-2 rozdziały oraz Epilog, który chciałabym, żeby wyszedł jak najlepiej!
Nie wiem, czy wrócę do bloga o Klausie i Katherine... Jednak chciałabym nadal pisać i chyba dzielić się z wami moimi niewypałami :P
To chyba będzie na tyle. Jeśli macie jakieś pytania - pytajcie, a odpowiem. Jak zawsze czekam na wasze opinie, które wyrażacie w komentarzach <3
Pozdrawiam i dziękuję ^^

4 komentarze:

  1. Ja czekałam cały czas! Kocham tego bloga, jest jednym z pierwszych, które zaczęłam czytać. Podziękuj ode mnie za ten rozdział :*
    Katherine mnie rozbawiła tym całym "...wygrałabym, gdyby mi nie przerwano...". Lałam z tego, że ho! Klaus i Bonnie, a więc jednak się stało. Cóż nie narzekam, przynajmniej coś się dzieję.
    I WOW, Elena! Przystopuj z jękami! Hihihi! To tez było dobre. Nie lubię Leny, i na serio mam nadzieję, że zdechnie jak najszybciej. Tylko kilka rozdziałów do końca... Trochę smutno mi z tego powodu. Naprawdę będę za Tobą tęsknić.
    Ostateczne stracie, czy tylko mi brzmi to tak epicko?
    Pozdrawiam i życzę weny
    Julia <3

    http://always-and-forever-my-own-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Więc jednak wykorzystałaś to, co napisałam :) Czuję się zaszczycona, chociaż właściwie powinnam spalić się ze wstydu :P

    Co tu dużo mówić, rozdział mi się podoba. Chociaż właściwie nie tak on, jak te nasze burze mózgów i moje niedorzeczne pomysły, których - nie owijając w bawełnę - było dużo. ;)

    Jeszcze raz dziękuję Ci za pozwolenie na zabawę z tym rozdziałem i mam nadzieję, że kiedyś to powtórzymy. :)

    Będę tęsknić za tym opowiadaniem, ale ufam, że nie przestaniesz pisać (bo wtedy się policzymy!) :*

    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział! No i życzę weny <3

    Naomi Stark (a może Natalia? c:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział. Będziesz pisać to opowiadanie o Klausie i Bonnie?

    OdpowiedzUsuń
  4. Wybacz że komentarz powyżej jest taki króciutki ale nie mogłam napisać więcej bo byłam na lekcji.. Elena&Stefan nie jestem za Stelena ale nie które ich sceny lubię, bała się o swoje przyjaciółki bardzo miłe z jej strony, Katherine wygrałaby w scrable jak by im nie przerwała^^ , w ogóle podoba mi się jak piszesz bo piszesz bardzo ładnie i itp. Bonnie&Klaus ich jakoś zawsze lubiła, dlatego fajnie że ich połączyłaś. Będziesz pisać z nimi opowiadanie, to w Nowym Orleanie? Tylko niech będzie Kol <3 jego nie może zabraknąć, fajnie jakbyś stworzyła jeszcze swoją własną postaci do tego drugiego opowiadania jak byś pisała o Klonnie. Masz gg, jeśli tak dałabym Ci swoje a ty byś mnie powiadamiała.

    OdpowiedzUsuń