- Więc co robimy? – zapytał
Matt.
- Dzisiaj rzucę zaklęcie
ochronne na Elenę, moją mamę, Jeremy’ego i ewentualnie na Stefana. Jeśli będzie
potrzeba wyjścia, rzucę zaklęcie ochronne tymczasowe – wyjaśniła Bonnie.
- Dobrze – zgodził się Kol. –
Najlepiej będzie przenocować pierwszą noc z kimś w pokoju. Podzielmy się
najlepiej już na pary.
- Ja z Kolem – odparła niemal
natychmiast Katherine.
- Z Tylerem – powiedziała
zaraz po niej Caro.
- Ja z Mattem – odezwał się
Elijah.
Wszyscy spojrzeli na niego. Wszyscy pewnie myśleli, że
będzie spał osobno. Bonnie rzuciła przyjacielowi przepraszające spojrzenie, a
zarazem z wyrzutem.
- To ja i Bonnie zostaliśmy –
dodał Klaus. – Skoro nie będziemy prawie wychodzić z domu, może chce się ktoś
czegoś napić?
Każdy powiedział mu czego chce. Pierwotny wyszedł z
pomieszczenia.
- Czemu nie wybrałeś Klausa?
– zapytał Kol.
- Jesteśmy skłóceni…
- Klaus jeszcze nie rozmawiał
z tobą na ten temat? – zapytała Caroline. Wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni.
- Nie…
- Co za idiota! Nigdy nie
umiał wybaczać?
Elijah uśmiechnął się pod nosem i pokręcił głową. Do salonu
wszedł Klaus. Nie uniósł wszystkich napoi, dlatego wszystko musiał położyć na
tacy. Położył ją na stole. Sam sięgnął po jeden z woreczków w krwią. Tylko
Bonnie z Elijah nie wzięli nic.
Zapadła cisza. Nikt nic przez jakiś czas nie mówił. Co
pewien moment ktoś popijał krwią lub wodą.
- Myślę, że zanudzimy się
tutaj na śmierć… - zaczął Matt. – Przynajmniej ja – poprawił się szybko.
- Zgadzam się do tej części,
że się będziemy nudzić. Nie powinniśmy nigdzie wychodzić to może zrobimy tutaj
jakąś imprezę? – zaproponowała Katherine.
I zaczęła się dyskusja. Jedni, w tym Katherine, Kol i Klaus
chcieli urządzić imprezę, a Matt, Bonnie i Tyler byli przeciwni. Caroline nie
wiedziała, co o tym sądzić, a Elijah było to obojętne.
- Przestańcie się
przekrzykiwać! – wtrąciła Caro. – Mówcie dlaczego chcecie, a dlaczego nie
chcecie imprezy.
Wszyscy ucichli. Klaus uśmiechnął się pod nosem. Lubił
patrzeć i słuchać, jak Caro przejmuje nad wszystkimi kontrolę. Widział w niej
coś, czego w sobie nigdy nie mógł ujrzeć. Ona umiała przebaczać, troszczyła się
o swoich przyjaciół. Umiała dostrzec w każdym coś dobrego. On wiedział, że
potrzebny mu czas, żeby komuś przebaczyć. Kochał swoją rodzinę, lecz nie
okazywał tego, tak jak ona to robi.
- Niech przyjdzie trochę
osób. Wampiry nie mogą wejść bez zaproszenia, dlatego nie powinniśmy się bać
tutaj prześladowcy, kimkolwiek on lub ona jest – mówiła Katherine.
- Jeśli nie możemy stąd
wyjść, to dlaczego nie możemy zorganizować imprezy u nas? Z wampirów zawsze
możemy zaprosić tylko braci Salvatore.
- Jak ich zaprosicie, Elena
przyjdzie – odparła Katherine.
- Jak Elena przyjdzie, to
zgodzę się, żeby była tu impreza. Przy okazji rzucę zaklęcie chroniące –
wtrąciła Bonnie, patrząc na Kath ostrym wzrokiem.
- Niech będzie – powiedziała
z wahaniem. – Ale trzeba jakoś zorganizować alkohol, jedzenie i takie tam…
- Bonnie dałabyś radę rzucić
na mnie zaklęcie chroniące? Te, które działają przez pewien czas? – rzucił
Klaus.
- Jutro rano się tym zajmę. Powinny
starczyć ci dwie, trzy godziny?
- Jasne. Zorganizuję coś.
Matt westchnął.
- Mogę zająć się muzyką.. –
dodał.
- Jak już wszyscy, to ja
zajmę się ustawieniem stołów.
- Ja ci pomogę – wtrącił
Tyler, który do tej pory siedział cicho.
- My będziemy wam wszystkim
pomagać. Pokażę wam, gdzie są kubki, głośniki i inne rzeczy – powiedział Kol.
Wieczorem, tak jak było wcześniej ustalone, każdy poszedł do
pokoju. Klaus i Bonnie, jako jedyni zostali na parterze. Czarownica nie była
zadowolona faktem, że ponownie musiała zostać z pierwotną hybrydą w jednym
pomieszczeniu. Nigdy go nie rozumiała. Czasem robił odwrotnie niż powinien.
Była jeszcze ciekawa, o co pokłócił się z Elijah. Zdziwiła się, kiedy Caroline
się odezwała. Musiała wiedzieć, o co chodzi.
- O co się pokłóciliście z
Elijah? – palnęła. Gdy Klaus nie odpowiadał dodała.- Z resztą to nie moja…
- Pokłóciliśmy się o naszą
matkę.
- Myślałam, że ona…
- Nie żyje? Ostatnio ktoś ją
ożywił. Ja z Kolem chcieliśmy jakoś zabić naszą matkę, lecz nie wiemy, gdzie
jest i co może nam zrobić. Elijah pierwszy spotkał Jessicę. Ona wymyśliła jakąś
historyjkę, że została obdarzona mocą czarownicy. To jest możliwe i Elijah o
tym wiedział. Uwierzył jej. Zawarli umowę. Ja nie brałem w tym udziału, tylko
Kol. Miała chronić Katherine, a teraz wszyscy jesteśmy w niebezpieczeństwie. Elijah
jest honorowy. Bardzo kochał naszą matkę. To go trochę zgubiło. Ona nazywa nas
potworami. Sama nas stworzyła – przerwał. – Nieraz próbowała nas połączyć,
byśmy razem zginęli. Ona chce nas nadal mieć pod kontrolą. Pewnie najlepszym
wyjściem, byłoby zabicie nas. Elijah tego nie widzi.
- I o to chodzi? O to, że on
kocha swoją matkę?
- On powinien zrozumieć, że
ona chce nas zabić. Raz jej się to prawie udało… Ale pokłóciliśmy się bardziej
o zaklęcia i księgi matki, niż o nią.
- O księgi i zaklęcia?
- Tak. Jak zapewne słyszałaś,
księgi zostawiliśmy. Było spisanych w niej wiele zaklęć. A on… ufał Jessice i
dał jej jedną z nich. Były tam ważne zaklęcia. Można było wykryć, czy ktoś mówi
prawdę. Czy sprawić, że osoba zahipnotyzowana przypominała sobie wszystko,
chociaż słyszałem, że to bolesne – pokiwał głową.
Bonnie nie wiedziała, co powiedzieć. Wyjąkała tylko.
- Jeśli Jessica nie żyje, to
nie wiadomo, gdzie są księgi…
- Tak. Mało tego. Kiedy je
jeszcze mieliśmy, nie rozumieliśmy kilku z zaklęć. Nie wiemy, do czego mogą
służyć… O to się pokłóciliśmy. pokłóciliśmy księgi, które wydał bez zgody
mojej. Rebekah pewnie też o tym nie wiedziała.
- A Kol?
- Nie wiem. Nie pytałem go o
to.
- Przykro mi z powodu tego
wszystkiego. Jednak nie możesz być wiecznie obrażony na Elijah.
- Teoretycznie mogę – na jego
twarz wpłynął szeroki uśmiech.
- To twój brat! – wstała
trochę poirytowana.
- Wiem o tym – odparł
spokojnie. – Może ja nie potrafię tak szybko przebaczać? Chciałbym, ale nie
potrafię. Próbuję, lecz nie zapomnę o tym.
- Przebaczać nie znaczy
zapomnieć, Klaus – zwróciła się do niego po imieniu, chociaż bardzo rzadko to
robiła. Prawie w ogóle.
- A ty, skąd możesz to
wiedzieć? – wstał. Jego oczy patrzyły prosto w jej.
- Ojciec zostawił mnie i moją
mamę. Byłyśmy same. Później chciał się ze mną zobaczyć. Tak bardzo za nim
tęskniłam, ale byłam na niego zła, bo wcześniej o mnie nie pamiętał – wzięła
wdech. – Wybaczyłam mu, bo jednak go kochałam, ale nie zapomniałam, że nie
uczestniczył w moim dzieciństwie. Zostawił nas. Nawet nie wiem dlaczego – Po
jej policzku spłynęła samotna łza. Chciała ją otrzeć, ale Klaus zrobił to za
nią.
- Nie płacz. Nie warto
płakać, kiedy wspominamy smutną przeszłość. Sam miałem okropną przeszłość.
Ojciec mnie bił, uważał mnie za nieudacznika… - Jego oczy zrobiły się szkliste.
Ich twarze dzieliły jedynie centymetry. Poczuli się, jakby
znali się niemal całe życie. Mieli podobne sytuacje. Przeszłość, która nie była
przyjemna. Była bolesna. Złe wspomnienia…
Bonnie spojrzała na jego usta. „Boże, jakie ona ma usta…
Czemu tego nie widziałam?”, myślała. Miała ochotę go pocałować. Miała ochotę
zrobić coś, czego by później żałowała, a może nie? Jego ojciec nie myślał o nim
jako syn. Podobnie było z nią. Tylko, że jej nie odwiedzał jej przez połowę
życia.
„Nie wiem, dlaczego mi się podoba. Mamy kilka rzeczy
wspólnych, ale to nie powód, by ją pocałować. Ona jest czarownicą”, myślał,
choć wiedział, że już to robił z niejedną i nie wahał się. Bonnie była inna.
Ona chciała być doceniana, chciała czuć się bezpiecznie.
Oboje stali tak przez mniej więcej dwie minuty. Myśleli, co
zrobić. Czuli nawzajem ciepło swoich oddechów. Raz patrzeli w swoje oczy, a raz
na usta.
„Najwyżej”, pomyślał. „Raz się żyje”, pomyślała. Stało się.
Ich wargi zetknęły się niepewnie. Jego usta były miękkie. Jej lekko drżały.
Rzadko się całowała, szczególnie z wampirami, a jeszcze rzadziej z pierwotnymi
hybrydami. Wypełniło ją ciepło, natomiast on czuł się… dziwnie. Było to raczej
pozytywne uczucie. Można by powiedzieć, że był nawet szczęśliwy.
Klaus wplątał swoją prawą dłoń w jej lekko polokowane włosy.
Ona także sięgnęła dłonią do jego włosów. Musiała stać na palcach, aby sięgać
do jego ust. Pocałunek z niepewnego
zmienił się w namiętny. Bonnie przygryzła jego dolną wargę i później dała mu
dostęp do swoich ust.
On
wziął to za zachętę i powoli włożył język do jej ust. Podnieciło ją to powolne
tępo. Po chwili ich języki toczyły małą wojnę. Pocałunek trwał dłużej niż można
było się spodziewać. Czuli się dziwnie, bo nigdy ich tak nie przyciągało do
siebie. Nie myśleli, że to kiedykolwiek mogło się stać.
Hybryda widząc, że Bonnie ledwo dosięga do niego, chwycił ją
swoimi dłońmi za pośladki, na co cicho jęknęła, lecz nie przerwali pocałunku i
podniósł ją. Ona objęła jego talię swoimi krótkimi, ale seksownymi nogami.
- Co będzie, jeśli ktoś nas
zobaczy lub usłyszy? – szepnęła, ciężko dysząc.
- Zobaczy nikt – podszedł
szybko do drzwi pokoju, nadal mając ją w ramionach i przekręcił klucz w zamku.
– A usłyszy? Kogo to obchodzi?
Bonnie cicho zachichotała i ujęła jego twarz dłońmi i
ponownie go pocałowała. Cieszyła się, chociaż nie wiedziała dokładnie z czego.
Chciała zaszaleć. Bała się jednak, co będzie dalej. Zostawi ją? Będą udawać, że
nic się nie stało?
Kiedy Klaus położył ją na łóżku, spytała się.
- Co będzie dalej?
- Nie wiem. Nie wiem niczego.
Przyciąga mnie do ciebie od momentu, w którym spotkaliśmy się, by ratować
Katherine.
- To będzie dla ciebie
jednorazowa przygoda? Zostawisz mnie?
- Nie, nie…
- Obiecuj mi to – szepnęła.
- Obiecuję. Bonnie.
Przysięgam.
Nachylił się i pocałował ją w usta. Dłońmi zjechał na dół
bluzki i stopniowo podnosił ją coraz wyżej. W końcu pozbył się jej. Bonnie
przejechała po nim wzrokiem. On zrozumiał ją bez słowa i zdjął z siebie
koszulkę. Czarownica spojrzała na jego tors. Nigdy go nie widziała, nie miała
okazji, ale opłacało się. Nie mogła oderwać od niego wzroku, poczuła, że Klaus
na nią patrzy i zarumieniła się. Odwróciła głowę.
Pierwotny chwycił ją delikatnie za podbródek i spojrzał jej
w oczy.
- Nie musisz odwracać wzroku.
Pokiwała głową, a on wbił swoje wargi w jej usta. Pocałunek
trwał, a oni powoli ściągali z siebie spodnie. Kiedy już byli w samej
bieliźnie, Niklaus obdarował pocałunkami jej szyję, a później schodził niżej.
Miała na sobie czerwoną bieliznę, co najwyraźniej spodobało się mu, gdyż
zamruczał. Bonnie wygięła się w łuk, dając mu pole do popisu.
Kiedy Klaus całował ją po całym ciele, a ona mruczała
zachwycona. Podobało jej się to uczucie. Czuła się cudownie. Mając dość siły,
przewróciła się, by znaleźć się nad nim. Pocałowała go w usta. Odrywając się,
sięgnęła na swoje plecy, by odpiąć stanik. Pierwotny jednak ją powstrzymał.
- Ja się tym zajmę –
uśmiechnęli się do siebie.
Bonnie pocałowała go, a Klaus powędrował dłońmi na jej plecy.
Zręcznie i szybko odpiął biustonosz, który po chwili wylądował na podłodze.
Po kilku minutach byli nadzy. Pierwszy raz widzieli siebie
bez ubrań i bielizny. Klausa wypełniła rozkosz. Nie był pewny, co czuł do
Bonnie. Podejrzewał, że ona także tego nie wie. Nie chciał, jednak przewidywać
przyszłości, dlatego zajął się teraźniejszą. A fakt był taki, że pierwszy raz
uprawiał z nią seks. Była nieziemska. Całowała świetnie i była piękna. Kiedyś,
by sądził, że to niemożliwe. Przecież pragnął Caroline… Lecz kiedy zobaczył,
jak obdarowywała Tylera spojrzeniem miłości, uznał, że nie ma u niej szans.
Odgonił myśli związane z Caro i spojrzał na Bonnie.
Bonnie nie wiedziała, co czuła, ani co czuł Klaus.
- Co czujesz do mnie?
Pokręcił głową i pocałował w szyję.
- Chciałbym wiedzieć, Bonnie
– szepnął. – A ty?
- To co ty…
- Chcesz tego? – zapytał po
chwili.
- Tak – odparła.
Chciała tego, choć wiedziała, że może tego żałować. Nie
przejmowała się teraz niczym. Liczyła się chwila, która miała zaraz nastąpić.
Stali się jednością. Pierwotny wszedł w nią, co początkowo
sprawiało jej mały ból, ale później przerodziło się to w przyjemne uczucie.
Po wyczerpującym stosunku, leżeli koło siebie ciężko dysząc.
*
* * * *
Kol i Kath nie byli pewni, co dzieje się na dole. Słyszeli
jednak odgłosy, które wskazywały tylko na jedno. Seks.
- Myślisz, że oni to zrobili?
– zapytała Katherine Kola.
- Też się nad tym
zastanawiam. Nigdy bym nie podejrzewał, że Bonnie i Klaus…
- Uwierz mi, że ja też nie.
Ciekawe, co teraz zrobią – dodała.
Usłyszeli pukanie do drzwi. Spojrzeli na siebie zdziwieni i
odpowiedzieli niemal równocześnie.
- Wejść.
Do środka weszli Elijah, Matt, Tyler i Caroline. Wszyscy
prócz Bonnie i Klausa. Czyżby wszyscy zastanawiali się, czy to było możliwe?
Usiedli tam, gdzie było miejsce.
- Hmm… - zaczęła blondynka. –
Zastanawialiśmy się, czy też słyszeliście odgłosy dobiegające z dołu…
- Ja ich tam prawie nie
słyszę… W końcu jestem człowiekiem – wtrącił Matt.
- Tak… A już myśleliśmy, że
tylko my ich słyszymy – odparł Kol.
- To jest trochę dziwne i
przerażające… No w końcu to jest Bonnie. Ona jest rozsądna, mądra. Fakt,
seksowna, ale Klaus? Rozumiem jeszcze z Elijah. – spojrzała na pierwotnego. –
Przepraszam, jeśli cię uraziłam… - mówiła Caroline.
- Ja nie podejrzewałbym, żeby
Klaus mógłby przespać się z Bonnie. On nigdy o niej nie myślał w ten sposób…
Wcześniej w ogóle nie było jej w naszym, życiu… - po głosie Elijah, można
byłoby wywnioskować, że naprawdę jest zaskoczony.
- Niech robią, co chcą… Ich
sprawa – wzruszył ramionami Tyler.
- Nie wiem, co w tym
dziwnego. Dwóch ludzi.. Może nie do końca, ale po prostu zbliżyli się do
siebie. Może coś brali? – zapytał podejrzliwie Matt.
Wszyscy mimowolnie zaśmiali się cicho.
- Klaus musiałby tego towaru
zabrać dziesięć razy więcej niż ty – odparła Katherine, patrząc na Matta.
Zachichotali.
- Przypomniałam sobie czasy,
kiedy graliśmy w butelkę. Robiliśmy głupstwa – dodała Caroline.
Caro spojrzała na Tylera, on na Matta, Donovan na Elijah,
pierwotny na brata, a on na Katherine.
- Kto ma butelkę? – zapytała
brunetka, uśmiechając się.
- Powinnam znaleźć jakąś –
powiedziała Caroline, wstając i wybiegając z pokoju.
- O co chodzi w tej grze? –
zapytał Elijah.
- Najstarszy wampir nie wie,
jak się w to gra? – zapytał Matt z niedowierzaniem. – Inaczej pytanie, czy
wyzwanie?
- Dzisiaj powinniśmy
zastopować na pytaniach – powiedział Kol. – Kręcisz butelką. Na kim się
zatrzyma, zadajesz pytanie. My też powinniśmy się zabawić. – wytłumaczył.
Do pokoju wróciła Caroline, która pokiwała pustą butelką od
wódki. W drugiej trzymała podobną tylko pełną.
- Nie znalazłam innej –
wzruszyła ramionami, gdy Elijah obdarował ją zdziwionym spojrzeniem.
Wszyscy usiedli na dywanie tworząc okrąg. Pustą butelkę
położyli po środku, a pełną otworzyli.
- Macie kieliszki? Przydałyby się…
- Po co komu kieliszki? –
zapytała Katherine wyrywając blondynce flaszkę i pociągnęła łyka.
Kath podała butelkę dalej i zmarszczyła brwi.
- Zacznę kręcić –
powiedziała.
Chwyciła butelkę dłonią i przekręciła ją tak, żeby zaczęła
się kręcić. Obróciła się cztery razy, a zatrzymała się wskazując Tylera.
- No to pytanie…
- Zaraz… Miało być pytanie,
czy wyznanie – wtrąciła Caroline.
- Biorąc pod uwagę, że nie
możemy opuścić domu, to mieliśmy zamiar tylko pytać – wytłumaczyła Pierce.
- Nie ma mowy! Nie naginamy
zasad. Trudno, musimy się ograniczyć do zadań, które będą wykonywane w domu –
sprzeciwiła się.
- Dobra, dobra… Niech będzie.
Tyler: pytanie, czy wyzwanie?
- Wyzwanie – powiedział, nie
zastanawiając się.
Katherine przygryzła dolną wargę i pomyślała, co mu
wymyślić… Światełko nagle rozbłysło jej nad głową.
- Idź do waszej sypialni i …
- zakryła dłoń, bo zaczęła chichotać. - … załóż stanik Caroline.
Kol i Matt wybuchli śmiechem. Elijah jedynie się uśmiechnął,
a Caro i Tyler milczeli.
- Dobra. To zadanie nie jest
najgorsze – wymamrotał pod nosem, wstając.
Wyszedł szybkim krokiem z pokoju, nie zamykając drzwi. Po
chwili wrócił mając na sobie jeden ze staników Caroline. Był zielony. Wszyscy wraz
z blondynką zaczęli się śmiać. Wyglądał przezabawnie. Gdyby jeszcze założył
perukę i uśmiechnąłby się, całe miasto usłyszałoby ich śmiech.
- Nadawałbyś się na modelkę
Lockwood! - krzyknął rozbawiony Matt,
trzymając się za brzuch. Sięgnął po wódkę i wypił dwa łyki.
Tyler, który na koniec jedynie się uśmiechnął, poszedł
odłożyć stanik swojej dziewczyny.
- Dobra, kręć – powiedział
Kol, gdy wilkołak usiadł na swoim miejscu.
Więc zakręcił. Butelka kręciła się i kręciła. Kiedy się
zatrzymała, Tyler zapytał:
- Pytanie, czy wyznanie?
- Wyzwanie.
- Pocałuj Katherine… tylko z
języczkiem.
Gdyby chodziło to o Kola, nie byłoby problemu. Ale to nie
był on. To był jego brat. Elijah. Zapadła cisza. Petrova spojrzała na Kola, ale
jego twarz była bez wyrazu. Po chwili uśmiechnął się.
- Pocałuj ją. Wiem, że to
będzie nic nie znaczący pocałunek.
Elijah nie musiał do niej podchodzić, bo siedział obok. Ujął
swoimi dłońmi twarz. Przybliżył swoje wargi do jej ust.
Katherine czuła się, jakby zaraz miało jej zabraknąć
powietrza. Nigdy nie całowała się z Elijah. Elijah końcu to był brat jej
lubego. Nic do niego nie czuła, prócz zwyczajnej sympatii. On był dumny,
honorowy i dbał o rodzinę.
Ich usta złączyły się w pocałunku. Nie chcieli tego
przedłużać, dlatego Kath od razu pozwoliła mu, by ich języki zaczęły tańczyć.
Po kilku sekundach oderwali się od siebie.
Wszyscy chichotali. Katherine wyrwała flaszkę Mattowi i
pociągnęła kilka sporych łyków. Podała ją Elijah, który zrobił podobnie. Nigdy
nie widziała, jak on pije z gwintu. To nie było w jego stylu.
- Kręć – zachęciła go.
Tym razem wypadło na Kola.
- Pytanie, czy wyzwanie?
- Pytanie – odparł
natychmiast.
- Potrafiłbyś zabić
Katherine? – zapytał poważnie.
Ich spojrzenia się skrzyżowały. Elijah poważny, a Kol trochę
zdziwiony. Spojrzeli później na Pierce. Nie uśmiechała się, zachowała powagę,
tak jak Kol.
- Nie. Nie potrafiłbym –
odparł i splótł swoje palce z palcami Katherine.
Uśmiechnęli się do siebie. Kol wypił resztę wódki. Poszedł
po następną flaszkę, a kiedy wrócił grali dalej. Chciał rozluźnić atmosferę,
dlatego wymyślał śmieszne pytania i wyzwania. Śmiali się, żartowali. Nie
spodziewał się, że może tak świetnie się bawić z Caroline, Tylerem oraz Mattem.
Z Elijah nieraz szalał, z Katherine chodził na imprezy i wiedział na co ją
stać.
Gdy wybiła druga w nocy, wszyscy rozeszli się do swoich
pokoi. Katherine położyła się tak, żeby leżeć w ramionach Kola.
- Więc, mówiłeś, że nie
zabiłbyś mnie… Nawet jak bym cię zdradziła? Lub zostawiła?
- Wiem, że tego nie zrobisz –
spojrzał głęboko w jej oczy.
- Ufasz mi.
- Kocham cię – szepnął jej do
ucha i pocałował w szyję.
- Też cię kocham.
- Wiem – odparł.
Leżeli tak, nic nie mówiąc. Uznali, że odpoczynek im dobrze
zrobi, dlatego zasnęli.
* * * *
Bonnie obudziła się okryta jedynie kołdrą obok Klausa.
„Czyli zrobiłam to”, pomyślała. Otarła wierzchem dłoni oczy, żeby się
rozbudzić. Oparła się o łokieć. Patrzyła jak klatka piersiowa pierwotnego
systematycznie unosi się i opada. Czuła się niesamowicie. Na same wspomnienia,
uśmiechnęła się i dalej obserwowała hybrydę.
- Czemu mi się przyglądasz? –
zapytał, nie otwierając oczu.
- Hm… Jesteś przystojny, miło
się na ciebie patrzy. A czemu udajesz, że śpisz?
Nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się i otwarł oczy,
patrząc na Bonnie. Co będzie dalej?, zastanawiali się oboje. Klaus podniósł się
i zbliżył swoją twarz do jej. Pocałował ją w usta i oderwał się.
- Co zamierzasz zrobić? –
zapytał Bonnie.
- Nie wiem, ale na pewno nie
zamierzam zapomnieć o ostatniej nocy.
- No widzisz, ja też nie.
Uśmiechnęli się do siebie i znów się pocałowali.
__________________________
Co sądzicie o tym rozdziale? Jak wam się podoba Klaus i Bonnie?? I wiem jestem głupia :p Pewnie pierwszy raz czytacie o wampirach, którzy grają w butelkę xD
Dziękuję mojej przyjaciółce Natalii za pomoc i wsparcie ;) Chciałabym też podziękować wszystkim czytelnikom za to, że to czytacie ;] Wiem, że nie jest was dużo, ale trudno...
Następny rozdział o Klausie i Katherine powinien pojawić się za tydzień i postaram się, aby był dłuższy, ponieważ a tym tygodniu mam rekolekcje ;3
Czy tylko ja przeżywam nadal śmierć Katherine i powrót Eleny??
Pozdrawiam!